Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/267

Ta strona została przepisana.

właśnie cię zdradziło. A kiedy przybyłem do ciebie na łódce z Ben Nilem, to — zapewne pojęcia o tem nie masz — rozmawiałem już z reisem effendiną na jego okręcie i oskarżyłem cię przed nim. On jednak był dla ciebie tak samo uprzejmy jak i ja, a to właśnie w tym celu, aby za twoją pomocą wciągnąć tu w zasadzkę Ibn Asla. Udało się nam to doskonale, dzięki twej głupocie, no i nieuczciwości. Ibn Asl jest tu, jak sobie tego życzyłem, ale jest także tutaj i reis effendina i on schwyta tamtego tak, jak ja ciebie w tej chwili. Zamkniemy Ibn Asla na wązkiej drożynie w ten sam sposób, jak wy obaj chcieliście uczynić to z nami. Słyszałem bowiem w nocy waszą rozmowę tam koło ogniska w obozie Ibn Asla. Nie mieliście zapewne pojęcia o tem, nieprawdaż?
— Niemożliwe! — wyrwało mu się z ust bezwiednie — nie byłem u Ibn Asla i nie wiem o niczem.
— Przekonać cię o tem? Przybyłeś na farbowanej wielbłądzicy, która położyła się obok, a Ibn Asl kazał ją puścić na paszę i dobrze spętać, by nie uciekła. I cóż, czy istotnie nie przepadła?
— No tak, zgubiła się gdzieś w zaroślach.
— Wcale się nie zgubiła, bo ja sam zabrałem, i przekonam cię o tem za chwilę. Mam ją tutaj. Umiesz jechać na wielbłądzie? — zwróciłem się do jednego z asakerów.
— Wybornie, effendi.
— Na północ od maijeh obozuje nasza karawana z jeńcami. Dosiądź wielbłąda i pędź co sił, aby tu przybyła jak najprędzej! Pójdziesz naprzód wzdłuż koryta w dół i w pewnem oddaleniu natrafisz na wartę, która pilnuje obu moich wielbłądów. Gdybyś jej nie znalazł, to wołaj, a potem wsiądź na białą wielbłądzicę rabusia niewolników i jedź wzdłuż maijeh aż na koniec! Tu natrafisz na moje ślady ku północy, które cię zaprowadzą do obozu. Spiesz się i powiedz tamtym, żeby nie tracili ani minuty czasu!
Żołnierz odszedł, a ja ciągnąłem dalej: