Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/285

Ta strona została przepisana.

— Był uzbrojony?
— Tak. Stanąłem przed nim pierwszy i zatrzymałem go; przystąpił bliżej dopiero wówczas, gdy mu na to pozwoliłem.
— Głupstwo popełniłeś. Trzeba było albo go ująć albo nie dopuścić do siebie.
— Myśmy go chcieli złapać i właśnie dlatego pozwoliłem mu zbliżyć się aż tutaj.
— Pytał, coście za jedni?
— Pytał.
— I powiedziałeś?
— Jakżeż nie miałem powiedzieć, skoro jestem żołnierzem reisa effendiny!
— Oj, ośle jeden, ośle, popełniłeś głupstwo nie do darowania. Pytał się, kim jesteście, aby wiedzieć, jak ma mówić z wami. Powtórz mi wszystko dokładnie, coście mówili i jak się rzecz miała, bo to dla mnie rzecz niesłychanie ważna! Zbierz więc pamięć i odpowiadaj na moje pytania, ale prawdę, bo tylko w ten sposób możesz liczyć na łaskę, na którą wcale nie zasłużyłeś! O cóż on więc nasamprzód pytał?
— Pytał, cośmy za jedni, a gdy mu powiedziałem, chciał się dowiedzieć, gdzie są nasi towarzysze. Wzbraniałem się, ale on nalegał, mówiąc że jest przyjacielem emira.
— I uwierzyłeś?
— Nie zaraz, byłem ostrożny, effendi, i nawet zarzuciłem mu kłamstwo w żywe oczy, ale on mówił tak z góry i z taką pewnością siebie, że nie wiedziałem, co mam robić. Twierdził mianowicie, że jest posłańcem gubernatora z Chartumu i ma dla reisa effendiny bardzo ważne rozkazy.
— Gubernator nie ma nic do rozkazywania emirowi.

— O tem nie wiedziałem. Podał się za oficera wysokiej rangi, mówił, że jest... zaraz.. że jest mir alaj[1]

  1. Pułkownik.