Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/290

Ta strona została przepisana.

Otóż może on nas spostrzec o wiele łatwiej, niż my jego okiem nieuzbrojonem. Na nieszczęście zapomniałem zapoznać się z tym instrumentem, no ale mniejsza o to. Przypuszczam tedy, że on odjechał spory kawał drogi i potem zawrócił w kierunku, gdzie znajduje się łożysko potoku. Wybrawszy sobie dogodne miejsce, zsiadł, przywiązał wielbłądzicę, żeby leżała, i zwrócił dalekowidz w tym kierunku, w którym, jego zdaniem, ma ukazać się nasz oddział z powrotem.
— Jeżeli tak, to możliwe, że widzi nas obu w tej chwili.
— To nic nie szkodzi, bo on nie ma pojęcia, co przedsięweźmiemy. Idzie tylko o to, w jakim kierunku zwróci się potem, gdy się już dowie, czego chciał się dowiedzieć.
— W każdym wypadku w dół Nilu, na miejsce, gdzie znajduje się jego okręt.
— I ja jestem tego mniemania. Uważa on sprawę obecną za przegraną z kretesem, bo pozostał jedynie sam i nie ma nikogo do pomocy w celu odbicia nam jeńców! Jedyną dla niego deską ratunku jest potajemna ucieczka i to przedewszystkiem do swego okrętu. Stąd następnie bądź drogą wodną, bądź też przez step na szybkonogiej wielbłądzicy pospieszy do Faszody, gdzie oczekują go wspólnicy i przyjaciele. Przy ich pomocy może więc zwerbować w Faszodzie i Funakamie świeży zastęp ludzi i rozpocząć nanowo zbrodnicze swoje rzemiosło. Z tego wszystkiego wynika, że obecnie pojedzie prosto w kierunku mniej więcej Hegazi, to jest napowrót tam, skąd przybył. Na tej tedy podstawie opieram swój plan, do którego wykonania musisz mi dopomóc.
— Rozkazuj, effendi, a słucham z prawdziwą gotowością!
— Jeżeli zbieg postąpi sobie istotnie tak, jak się spodziewam, to oczywiście mogę nawet wnioskować, gdzie on się znajduje w chwili obecnej. Nasz pochód wyłoni się z za skał ponad maijeh i następnie skręci