Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/301

Ta strona została przepisana.

— Tak, effendi. Masz przecie dwa wielbłądy dobrane doskonale i, jeżeli tylko wsiądę na jednego z nich, to już nie zdołasz mnie zsadzić. A dalej, gdybym ci nie mógł pomóc w niebezpieczeństwie, to przynajmniej będziesz miał we mnie szczerze oddanego sługę, który bądź co bądź zda się w tak długiej podróży. Proszę cię więc nie zostawiaj mnie, lecz zabierz z sobą!..
— No, widzisz, wziąłbym cię, ale masz przecie dziadka Abu en Nila...
— Czy on może zabrania ci wziąć mnie w drogę?
— Nie, ale przypuszczam, że obowiązkiem twoim jest poświęcić się teraz dla niego, ażeby znowu nie przydarzyło mu się jakie nieszczęście.
— To się da jakoś zrobić, — wtrącił reis effendina — już podczas krótkiej podróży w Hegazi przekonałem się, że Abu en Nil jest znakomitym sternikiem. Przebaczyłem mu wszystko, co minęło, a teraz jestem gotów zatrzymać go w swojej służbie, dopóki nie powróci do Faszody, i wtedy niech Ben Nil nim się opiekuje.
Stary Abu en Nil bowiem, zarówno jak i Selim, znany fanfaron, pozostali na okręcie reisa effendiny i nie brali udziału w wyprawie. Ben Nil począł serdecznie dziękować emirowi za to, że poparł jego prośbę, wobec czego nie wypadało mi być gorszym, przyrzekłem więc wziąć go z sobą, tembardziej, że dogadzało mi to w zupełności. Jechać sam na sam w obcy, nieznany kraj nie odważyłby się pierwszy lepszy. Postanowiliśmy zatem, że Ben Nil pojedzie, poczem reis effendina rzekł:
— Wiem, że wolałbyś wyruszyć w drogę natychmiast, ale zatrzymam cię jeszcze. Pojedziemy stąd razem aż do mego okrętu, gdzie mam znaczne zapasy żywności, w które wyposażyć cię muszę. Tu przy sobie niestety mam tylko ostatki. Potrzeba ci będzie zapewne prochu.
— No dobrze, tylko żebyśmy tu nie długo bawili.
— Wyruszymy zaraz, skoro tylko załatwię pewne czynności urzędowe.