emira. Wkrótce też ubezwładniono delikwenta, rozciągnięto go na ziemi, a gdy nie przestawał krzyczeć, zakneblowano mu usta własną jego szatą. Nie pomogły żadne wysiłki z jego strony, trzymało go kilkunastu, jeden usiadł mu na głowie, drugi na grzbiecie, trzeci na pośladku, a inni trzymali nogi zgięte w kolanach do góry tak, żeby obnażone stopy były zwrócone wygodnie do bicia.
— Ile razów? — zapytał Azis.
— Dwadzieścia na każdą stopę!
Liczono bardzo skrupulatnie trzydzieści siedm... ośm... dziewięć... po czterdziestym stopy pyszałka wyglądały jak kawałek mięsa, usiekanego na sznycel. Wyjęto mu następnie knebel z ust i puszczono. Usiadł tedy i patrzał na emira, ale z jakim wyrazem, tego dostrzec nie można było, bo oczy miał zupełnie krwią zabiegłe.
— A zatem raz jeszcze pytam... Jak się nazywasz? — zaczął na nowo emir.
— Mohammed Achmed — wybełkotał zapytany.
— Gdybyś był powiedział to odrazu, byłbyś sobie zaoszczędził niepotrzebnej bastonady, wymagam bowiem posłuszeństwa. To, że mianujesz się fakirem el Fukara, wcale mnie nie rozczula ani nie obchodzi. Ten oto effendi uratował ci życie, zastrzeliwszy lwa, a odpłaciłeś mu się za to czarną niewdzięcznością, bo zamierzałeś wydać go i moich asakerów w ręce Ibn Asla. Mógłbym, co prawda, kazać ci dać kulką w łeb, ale nie chcę i wcale nie myślę czynić ci tem zaszczytu, żebym sam miał zasądzić cię i ukarać; za marny jesteś w moich oczach! Zabrać mi precz tego wnuka niewdzięczności i zaciągnąć nad brzeg bagna! Niech tam spokojnie prawi o Mahdim robactwu, które nie gorsze jest od niego, i pije cuchnącą wodę, dopóki nie zagoją mu się rany na stopach, aby mógł przez step dowlec się do domu!
Rozkaz ten wykonano co do joty. Dwaj żołnierze chwycili fakira el Fukara i zawlekli go nad bagno.
Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/305
Ta strona została przepisana.