Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/314

Ta strona została przepisana.

względzie nie rozróżnia ani ubogich ani bogatych, ani prostaków ani panów, boją się go wszyscy jak ognia. Ja, osobiście, mam tę nadzieję, że wkrótce zrobi on należyty porządek w Faszodzie. Że zaś jest to mój dobry przyjaciel, radziłem ci dlatego właśnie, byś do Faszody udał się okrętem i miał wszelkie wygody zarówno w drodze, jak i na miejscu, bo chciałbym ci dać do niego list polecający. Mudir uczyni dla ciebie wszystko, co będzie potrzeba.
— A, to bardzo dobrze, bo pomoc mudira będzie mi w niejednym wypadku potrzebna, bez niej nie mógłbym sobie dać rady.
Podczas tej bardzo poważnej rozmowy zachowaliśmy oczywiście pełną powagę na zewnątrz, co wzbudziło u jeńców mniemanie, że czynność sądowa jeszcze się nie skończyła i że rozmawiamy właśnie na temat ukarania pozostałych. W tym wypadku oczywiście przyszłaby kolej przedewszystkiem na obu oficerów Ibn Asla. Zrozumieli oni to sami, bo wnet „porucznik“ przysłał do nas jednego ze swoich dozorców z zapytaniem, czy nie byłoby mu wolno poczynić pewnych ważnych zeznań. Pozwolono mu na to i, gdy stanął przed nami pomiędzy dwoma żołnierzami, ozwał się:
— Emirze, wykonałeś straszliwy wyrok na osobie Abd Asla. Czy i nas czeka to samo?
— Sądzisz może, że was puszczę bezkarnie?
— To nie, znamy cię zbyt dobrze, znajdujemy się w twej mocy i wiemy na pewno, że nie ujdziemy bezkarnie, wolno nam jednak prosić cię, ażebyś zrobił z nami, co ci się podoba, tylko nie każ wrzucić nas między krokodyle. W jakiż bowiem sposób zdołałby archanioł Dżibrail[1] w dniu zmartwychwstania odnaleźć nasze nogi i ręce, jeśli je zjedzą i strawią te potwory?

— Ha, łotrze, teraz w trwodze przed śmiercią powołujesz się na koran! Jestem ciekaw, czy, dokonując zbrodni, pamiętałeś o religii i jej przykazaniach?

  1. Gabryel.