Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/316

Ta strona została przepisana.

— Oh, nie! Stosunek mój do nich obu nie był aż tak dalece blizki, żeby mi zupełnie zaufali. Raz tylko przypadkowo podsłuchałem ich rozmowę, ale nie całkiem dokładnie. Dowiedziałem się mianowicie, że Ibn Asl zrabował temu człowiekowi wielką sumę i podzielił się z nią z kimś drugim.
— Ktoż to jest, ten drugi?
— Niestety, żaden z nich nie wymienił ani jego nazwiska ani zawodu. Ibn Asl chciał Hazida Sichara zabić, ażeby zatrzeć wszelkie ślady swej kradzieży, ale ten drugi nie zgodził się na to. Za uzyskane pieniądze urządzono gazuah[1], a Hazida Sichara wywieziono w głąb Afryki i sprzedano go naczelnikowi jakiegoś dzikiego sżczepu.
— Co to za szczep?
— Nie wiem, emirze. Powiedziałem wszystko, co wiem, i teraz proszę cię o spełnienie mej prośby.
— Zwróć się do effendiego, który jest interesowany w tej sprawie! Może zechce wstawić się za tobą.
Jeniec począł więc błagać mnie, jak mógł najpokorniej, a ja, chcąc wykorzystać jego trwogę wobec krokodyli, odrzekłem:
— Możliwe, że uczynię dla ciebie, czego żądasz, ale zależy to od twej szczerości w dalszym ciągu. Odpowiadaj więc, ale bez wykrętów. Słyszałeś kiedy nazwisko: Barjad el Amin?
— Owszem. Jest to kupiec w Chartumie. Pytałeś zresztą niedawno Abd Asla o niego.
— Czy Ibn Asl jest ciągle z nim w stosunkach handlowych?
— Nie, a przynajmniej ja o tem nic nie wiem.
— No, dobrze, sprawa z tem załatwiona, ale idźmy dalej! Czy Ibn Asl ma wiele pieniędzy przy sobie?

— Prawie cały majątek. Zamierzał właśnie urządzić!

  1. Wyprawa na połów niewolników.