Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/319

Ta strona została przepisana.

polowanie na ludzi tak wielkie, jakiego jeszcze nikt nie widział, lecz gdzie, o tem nie wiem, bo przedsiębrał wszystko w głębokiej tajemnicy i dopiero w Faszodzie miałem się dowiedzieć bliższych szczegółów.
— Mieliście zamiar pozostać tam długo?
— O tyle, o ile wymagały staranne przygotowania.
— Przekonałem się, że „Jaszczurka“ była zupełnie pusta. Czy Ibn Asl miał zamiar nabycia towarów w Faszodzie jako materyał do wymiany?
— Tak i inne okręty również.
— Jak? Miało być więcej okrętów?
— Więcej, ale nie słyszałem, ile.
— Ibn Asl ma zapewne w Faszodzie bardzo zaufanych wspólników. Znasz ich może?
— Niestety jest on bardzo ostrożny i tchórzliwy i wszystkie interesy i umowy ze swoimi wspólnikami zawiera sam osobiście, nie dopuszczając nikogo do tajemnicy, nawet mnie. Mimoto znam jednego człowieka w Faszodzie, o którym wiem, że Ibn Asl z nim się znosi. Nazywa się Ibn Mulej i jest majorem arnautów, stacyonowanych tamże.
— Doskonale, a teraz jeszcze jedno: gdzie ukryliście swój okręt, wybierając się lądem tutaj?
— Na prawej odnodze Nilu koło dżezireh Mohabileh. Zostało tam dziesięciu ludzi na warcie.
— Dobrze! Przypuszczam, że powiedziałeś prawdę i jestem z ciebie zadowolony.
— Dziękuję ci, effendi, i mam nadzieję, że wstawisz się za mną do emira.
— No, no, co do tych krokodyli, — wtrącił sam emir — to jakoś to będzie, ale więcej dla ciebie nic uczynić nie mogę. Za zbrodnię musi być wymierzona kara.
Porucznik wrócił na swoje miejsce uspokojony nieco, a żołnierze poczęli się przygotowywać do drogi. Wiadomości, które uzyskałem, były dla mnie bardzo ważne, niestety nie dawały mi wcale nadziei odnale-