Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/324

Ta strona została przepisana.

Inaczej rzecz się ma z wielbłądem. Człowiek siedzi w siodle na wysokim garbie i dotknie się skóry zwierzęcia chyba wówczas, gdy skrzyżuje nogi przez szyję, a więc niema tu wzajemnego oddziaływania na nerwy, i porozumiewania się z sobą za pomocą wyczucia. Jeżeli wielbłąd jest usposobienia łagodnego, to służy człowiekowi jak najbardziej oddany niewolnik albo raczej jak maszyna, nie okazując ani cienia własnej indywidualności. Natomiast jeżeli wielbłąd złośliwy, uparty, a takich jest najwięcej, to trzeba z nim ustawicznie walczyć, co wreszcie sprzykrzyć się musi i wywołuje u jeźdźca wyraźną niechęć do niego. Prawdziwe przywiązanie wielbłąda do swego pana należy do wyjątkowych rzadkości.
Podróż przez pustynię bez towarzystwa jest tedy o tyle przykrą i nudną, że czuje się pod sobą żywą istotę, a mimoto nie można się nią zająć. Koń rży, parska, strzyże uszyma, porusza ogonem, grzebie nogą i wreszcie rozmaitymi sposobami chodu wyraża swoje uczucia i niejako z jeźdźcem rozmawia i przed nim się zwierza — wielbłąd niesie na swoim garbie człowieka tygodniami całymi i nie stara się nawet poznać go ani wogóle nie zajmuje się nim wcale.
Czyż wobec tego jazda we dwóch tylko lub sam na sam przez nieprzejrzaną pustynię, nie jest prawdziwem udręczeniem? Z jakąż radością wita podróżny najmniejsze jakieś zdarzenie, jakiś przypadek, który wyprowadza go bodaj na chwilę z przykrego odrętwienia i monotonności!
Nasze obydwa wielbłądy nie należały co prawda do najgorszych. Widać, że tresowano je należycie. Skoro tylko siąść na nich, a biegną z miejsca, byle naprzód, a prędko, zawsze w jednakiem, miarowem tempie, bez żadnego zatrzymywania się, bez oporu, bez jakiegokolwiek objawu własnej woli lub chęci, a to tak strasznie nuży! Ostatecznie zdaje się człowiekowi, że stracił świadomość istnienia, że nie myśli już i nie posiada woli. Jednego tylko chyba jest się świadomym, a mia-