Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/342

Ta strona została przepisana.

nnych sposobów do zwyciężenia stokroć liczniejszego nieprzyjaciela. Strzeż się tedy przed nim, o ile tylko leży w twej mocy!
— No dobrze, uczynię to, ale nie z obawy, tylko dlatego, że Ibn Asl tak sobie życzy. Gdzie on się obraca obecnie?
— Przybył wczoraj w południe na swej wielbłądzicy do miszrah Omm Oszrin i ja zaraz stamtąd odjechałem tu do ciebie. Możesz z tego wywnioskować, że on obecnie jest już daleko poza Makhadat el Kelb.
— Pojedzie do Faszody?
— Tak jest.
— A skąd weźmie ludzi na nową wyprawę po niewolników, skoro cały jego oddział zabrano?
— Zwerbuje sobie nowy zastęp u Szyluków i Nuerów, a może nawet Dinków, skoro tylko znajdzie dobrą sposobność, ale musi się bardzo spieszyć, bo reis effendina dąży w jego ślady. Prawdopodobnie prześladowany będzie musiał ukryć się w Faszodzie, bo przedewszystkiem ma zobaczyć się z tobą. Przypomniałem sobie w tej chwili, że nakazał mi, abym polecił szczególnej twojej uwadze jednego z niewolników. Jest to ten sam, którego zamówił u ciebie podczas ostatniej twojej podróży do Faszody...
— Zapewne Hazid Sichar! A znam go! Leży tam właśnie pierwszy w łańcuchu niewolników.
— Ibn Aslowi zależy ogromnie na tem, aby go ponownie dostać w swe ręce. Musisz więc zwrócić szczególniejszą baczność na tego niewolnika, bo cena jego niebyle jaka.
— Dobrze, będę uważał, ale dziwię się, że Ibn Asl zapomniał o najważniejszej rzeczy, na której zależy mi najbardziej. Bo coby się stało, gdybym naprzykład spotkał owego chrześcijanina? Nie znam go i bardzo łatwo mógłbym wpaść w jego ręce. Ibn Asl widział go, rozmawiał z nim nawet i powinien był podać mi przez ciebie rysopis tego psa.