Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/352

Ta strona została przepisana.

wnika „ihtaram“ (czcić) jest tego rodzaju, że istotnie nie trudno pomieszać twierdzenie z przeczeniem, a pierwszą osobę liczby pojedynczej z osobą drugą liczby mnogiej.
— Masz szczęście! Wypowiedziałeś całą surę bardzo prędko i bez najmniejszego błędu, co może się udać tylko wiernemu muzułmaninowi.
— Eh — wtrącił posłaniec — przypominam sobie, co mówił mi Ibn Asl... Ów effendi nietylko włada wybornie językiem arabskim, ale i zna koran tak, jakby się tu urodził i był uczniem najsławniejszego muderriego[1] w Kahirze. Bądź więc ostrożny i nie wydawaj sądu zbyt pospiesznie!
— Co mówisz? Na jakąż próbę jeszcze wystawić go mogę?
Tego było dla mnie za wiele. Posłaniec uważał mnie niezbicie za effendiego i mógł łatwo popsuć mi opinię u Szedida, który już, już byłby się dał dostatecznie przekonać. Musiałem więc udać gniew, mówiąc:
— Co? Jeszcze mało próby? To mi się podoba! A wiesz ty, co znaczy mudir z Dżarabuby? Toż ja cię przyjął tak życzliwie i gościnnie, ba, nie dość, poniżyłem się do tego stopnia, że stanąłem z tobą do zapasów i nawet odmówiłem surę El Kuiffar! Nie! Tego doprawdy już za wiele i nie dam się już obrażać więcej. Ja, mudir Senussów, i chatib zostaliśmy obrażeni i dlatego opuszczamy to miejsce, boście niegodni patrzeć w nasze oblicza!...
— Za pozwoleniem — krzyknął posłaniec, przerywając mi. — Nie puścimy was stąd wcale!
— Nie? A to dlaczego i w jaki sposób? — odrzekłem, mierząc go wzrokiem wyniośle.
— Zatrzymam was przemocą!
— Chcesz się targnąć na świętych mężów?

— Tak. Siadaj! — rzekł groźnie i wyciągnął rękę, by mnie zatrzymać.

  1. Profesor uniwersytetu muzułmańskiego.