Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/360

Ta strona została przepisana.

— Nie boję się go! — przerwał mi szyderczo.
— I wiem nawet z jakiego powodu. Zdaje ci się że mudir z Faszody stanie w twej obronie.
Potwierdził to niejako wymijającem zdaniem:
— Co znaczy jakiś tam effendi wobec mudira! Jaką władzę mieć może... effendi?!
— Tak myśli tylko człowiek, który niczego nigdy się nie uczył i nic nie wie, bo głowa jego podobna jest do skorupki jaja, gdy się zeń ciecz wyleje. Otóż posłuchaj ty, ty posiadaczu takiej samej głowy: tytuł effendi należy się tylko wysoko postawionym ludziom, naprzykład synom sułtana, a nawet wicekról Egiptu lubi, gdy go tak nazywają. A ministrowie ubiegają się o ten tytuł, jako o najwyższy zaszczyt. Cóż więc znaczy taki sobie pospolity mudir z Faszody wobec tych potężnych panów? I czy wogóle znasz tego mudira?
— Znam.
— Powiedz mi więc, jak się nazywa?
— On także jest effendim, bo tytuł jego brzmi: Ali effendi el Kurdi.
— Nieprawda!
— Jakto? Zarzucasz mi kłamstwo, ty, obcy, niemający pojęcia o tym kraju i jego stosunkach?
— Zdaje mi się, że ja to wszystko znam o wiele dokładniej od ciebie. Mudir faszodzki nazywa się Ali eifendi Abu Hamzaj miah.
— Co, co?
— Sławny generał Muzah-basza bawił właśnie na życzenie reisa effendiny w Faszodzie i złożył z urzędu el Kurdiego, a na jego miejsce mianował reis effendina mudira Abu Hamzaj miah. Ba, co więcej, zasuspendowany el Kurdi został aresztowany i odstawiony do Chartumu również na życzenie reisa eifendiny. Spróbuj więc zaprzeczyć, jakoby reis nie był potężniejszy od zdrajcy el Kurdiego!
Milczał. Widocznie zatrwożyły go te wiadomości. — Teraz wiesz, — ciągnąłem dalej — że el Kurdi