Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/362

Ta strona została przepisana.

doskonale, bo słyszałem dosyć, jak Bakwkwara opowiadał Szedidowi. Byłem przecie tak blizko was. Nie miałem pojęcia o tem, że znasz mego brata, ale widocznie Allah sam szepnął mi do ucha: ten effendi uwolnił już wiele ludzi z rąk wrogów i wybawił od nieszczęścia i przybył tu właśnie, aby wybawić i ciebie. Przypomnisz sobie, że nawet imię twe wymówiłem niebacznie. Szczęście, że Szedid nie zauważył tego, bo byłaby wówczas dola moja więcej niż opłakana.
— Bardzo dobrze uczyniłeś, wyrywając się ze słowami, bo to właśnie zwróciło moją uwagę na ciebie, no, i obecnie jesteś wolny. Co prawda, byłbyś uzyskał wolność później w Faszodzie, ponieważ postanowiłem niezłomnie odnaleźć cię i wyrwać z paszczy potwora, ale lepiej, że jesteś wolny już teraz. Słyszałeś tedy o mnie dosyć z ust Bakwkwary, dowiedz się jeszcze choćby tyle, że bawiłem niedawno w Maabdah w celu zwiedzenia sławnej tamtejszej jaskini krokodyli, a twój brat oprowadzał mnie i potem darował mi na pamiątkę rękę mumii kobiecej...
— Rękę mumii kobiecej? — przerwał mi bardzo szybko. — Opisz mi ją!
A kiedy uczyniłem zadość jego żądaniu, krzyknął:
— Widocznie wyświadczyłeś memu bratu wielką przysługę, effendi!
— Ależ bynajmniej!
— Nie? Wywarłeś więc na nim wrażenie, jak żaden z tych, których oprowadzał po jaskini. Ręka ta należała do córki pewnego faraona egipskiego z czasów starożytnych. Wiem, jak wielką wartość przywiązywał mój brat do tego skarbu, i cieszę się ogromnie, że udało ci się tak łatwo uzyskać jego życzliwość.
— Życzliwość ta była obustronna, zapewniam cię o tem. Mam tę rękę jeszcze w pakunkach u siodła i mogę ci ją pokazać, skoro się tylko rozwidni. Brat twój, dowiedziawszy się, że jadę do Chartumu, opowiedział mi o tajemniczem twojem zniknięciu i prosił mnie, żebym poczynił odpowiednie poszukiwania.