Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/366

Ta strona została przepisana.

odpoczynek. Wyjęto mnie z lektyki i posadzono na ziemi. Spostrzegłem wówczas, że towarzyszy mi pięciu jeźdźców, między którymi znajdował się we własnej swojej osobie... Ibn Asi!
— I on śmiał pokazać się przed tobą?
— O, on miał czelność nawet przyznać się do wszystkiego w żywe oczy. Opowiedział mi mianowicie z drwiącym, szatańskim iście uśmiechem, że zawiązał spółkę z Barjadem w celu rozpoczęcia handlu niewolnikami, że ku temu potrzebne im są moje pieniądze i że zyskami podzielą się obaj. On sam był za tem, aby mnie zgładzić, ale Barjad oparł się, a to ze względu na mego brata, któremu wiele miał do zawdzięczenia. Ażeby jednak usunąć mnie zupełnie i unieszkodliwić, oddano mnie mekowi Takalów jako niewolnika. Mek nie zapłacił za mnie ani grosza, a tylko był obowiązany czuwać nad tem, aby nikt mnie nie zobaczył i, przypadkowo poznawszy, nie doniósł o tem komu. Słyszałem potem, że mek zawarł z Ibn Aslem kontrakt, mocą którego miał temu ostatniemu dostarczać dwa razy w roku w pewnych, ściśle określonych terminach niewolników do Faszody, za co miał otrzymywać cenę w gotówce i natychmiast. Potem mnie wywieziono.
— Dokąd?
— Oh, żebyś wiedział... Miejsce to okropne. Zapakowano mnie do kopalni miedzi, których w kraju Takalów, jak ci wiadomo, jest wiele. Tam przykuto mnie na łańcuchu w podziemiach i kazano pracować. Od owego dnia, kiedy przywiózł mnie Ibn Asl do meka, nie widziałem słońca, aż dopiero teraz wyprowadzono mnie na świat, a jeden z dozorców, który miał dla mnie odrobinę współczucia, oznajmił mi w sekrecie, że skazany jestem na śmierć...
— Co też ty mówisz?
— Ibn Asl zażądał podczas ostatniego transportowania niewolników, aby mnie napowrót odstawiono do niego. On bowiem pokłócił się ze swoim wspólnikiem Barjadem i obecnie prowadzi swoje wstrętne