Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/376

Ta strona została przepisana.

obudził, a następnie zdobyłem się na potężny ryk, na odgłos którego oniemieć musi z przerażenia każdy mieszkaniec pustyni, zwłaszcza Arab lub murzyn. Co do trafności naśladownictwa, to oczywiście sprawa ta nie bardzo jest łatwa, bo organa głosowe człowieka nie wystarczają ku temu, aby oddać wiernie mruczenie i ryk lwa, kto jednak posiada w tym kierunku pewne doświadczenie, ten istotnie może nastraszyć bardzo lękliwie usposobionych synów pustyni. Nieraz podczas długiej podróży przez morze piasku, próbowałem z nudów naśladować głosy rozmaitych zwierząt, jak małpy, hyeny, lwa, i przydało mi się to nieraz zarówno, jak w tym wypadku. Takalowie bowiem oniemieli na chwilę ze zgrozy.
— Lew! — krzyknął jeden.
— O Allah, o potężny, ratuj! — krzyczał drugi.
Więcej nie mogłem już niczego usłyszeć, bo dzielni wojownicy drapnęli na łeb, na szyję, aż się za nimi kurzyło, a Ben Nil, wychyliwszy się z zarośli wołał zupełnie swobodnie, śmiejąc się przytem:
— A to dobre! Cha, cha, cha! A to znakomite! Karki pokręcą, a ty, effendi, ty czarodzieju, przemieniasz się nawet w dziką bestyę! A niechże cię!... Przyznam, że mruczenie było znakomicie naśladowane, ale ryk... darujesz za otwartość... nie bardzo ci się udał. Tylko głupi Takalowie mogli się na nim nie poznać!...
— No, no. Ręczę, że gdybyś nie był uprzedzony, co to za lew, uciekałbyś tak samo, jak oni.
— A wiesz... Ty czytasz w moich myślach, effendi. Uciekałbym co sił, bo „pan z grubą głową" to nie lada przeciwnik i niech Allah broni, abym miał kiedykolwiek usłyszeć jego mruczenie. Ale... ale... Jak mogłeś wpaść na podobną myśl, efiendi?
— W decydującej chwili myśli same się pojawiają, ale co widzę? Masz w pogotowiu nóż...
— Bo widzisz... skoro Takalowie zbliżyli się tutaj, powiedziałem naszemu jeńcowi, że jeżeli tylko słówko