Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/384

Ta strona została przepisana.

— Mylisz się! Należę do szczepu Bakwkwarów, ale szejkiem ich nie jestem!
— Czemu się wypierasz? — pytał handlarz. — Byłem u was wiele razy i widywałem się z tobą! Znasz mnie więc i wiesz, kto jestem.
— Głupstwa pleciesz, widocznie w gorączce, która cię opadła z powodu nieszczęśliwego przypadku.
Spojrzał przytem na mnie, jakby chciał wymiarkować, co o tem myślę, i to właśnie przekonało mnie dostatecznie. Był niezawodnie szejkiem, a chciał uchodzić za zwykłego człowieka, aby tem łagodniej obchodzono się z nim w Faszodzie. Handlarz jednak nie dał się zbić z tropu i twierdził dalej:
— Nie wiem, z jakiego powodu wypierasz się własnego nazwiska. Co prawda, jestem poturbowany, ale gorączka jeszcze nie wystąpiła i wiem dobrze, co mówię. Niczego złego nie zrobiliśmy Takalom, handlującym ludźmi, na miłość Allaha nie wierz w to, jakobym był wrogiem tych ludzi, którzy łowią niewolników, i ratuj mnie, szejku, ratuj!
Wtem zwróciłem się do niego ja:
— Poco to tłómaczenie się? Sądzisz, że ten szejk Amr el Makaszei jest także łowcą niewolników?
Nie zauważył mnie był jeszcze i teraz dopiero obrzucił mnie badawczem spojrzeniem i odpowiedział:
— Jak możesz pytać mnie o to! Należysz przecie do szejka i wiesz zapewne lepiej ode mnie, że jest on przyjacielem i odbiorcą Ibn Asla, najsłynniejszego łowcy niewolników.
— Kłamstwo! — przerwał mu Bakwkwara. — Nie jestem tym, za którego uważa mnie ten człowiek!
— Cicho bądź! — rozkazałem mu — wiem już dokładnie, co mam myśleć o tobie, i usiłowania twoje w celu wprowadzenia mnie w błąd, na nic się nie przydadzą. jesteś za głupi, by mnie podejść i oszukać. — A zwracając się do handlarza: — Ja nie należę do niego, jestem obcym i chrześcijaninem. Przypatrz się jednak lepiej szejkowi! Czyś nie zauważył, że on niema