Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/389

Ta strona została przepisana.

częścią przez żołnierzy, którzy mają tu swoje żony i dzieci. Ulice i zaułki, jeżeli można użyć tych wyrazów na ich określenie, składają się z jam, gnojówek i stert nieczystości, przez które przewijać się trzeba ze zręcznością linoskoczka, jeśli oczywiście nie ma się chęci ugrzęznąć po pas.
Faszoda jest kolonią karną, tak jak był poprzednio Dżebel Gazan i Fassokwl, mimoto liczba zbrodniarzy nie zwiększa się tu wcale, bo przybysze giną wnet marnie w zabójczym dla nich klimacie.
Miejscowość ta jest ostatnim ufortyfikowanym posterunkiem nad Białym Nilem i mieści w sobie załogę w liczbie około tysiąca ludzi. Jest to piechota murzyńska i po części arnauci, bardzo niespokojni i skłonni do buntów, wobec czego może ich utrzymać w ryzach tylko sprężysty i surowy dowódca. Stanowisko to zajmował wówczas sangak, Sprzymierzeniec Ibn Asla, jak o tem poprzednio już była mowa.
Rozumie się, że do miejscowości tej nie wjechaliśmy ot tak poprostu i otwarcie, gdyż należało wziąć pod uwagę wiele okoliczności. Tak naprzykład, mógł właśnie niebawem nadciągnąć tu Ibn Asl, również należało tu szukać Murada Nassyra z siostrą, muzabira i mokkadema świętej Kadiriny, którzy byli moimi wrogami. Oprócz tego, należało się mieć na baczności przed zwierzchnikiem arnautów, który zapewnie został dokładnie przez tamtych o mnie powiadomiony. Znali mnie osobiście i dlatego nie wolno mi było pokazywać się, jeżeli chciałem osiągnąć zamierzony cel z dobrym skutkiem. Z przezorności tej nie zbliżaliśmy się pod samo miasto, lecz zatrzymaliśmy się w lesie, położonym mniej więcej o godzinę drogi od tej sławnej miejscowości. Las ów był gęsto podszyty krzakami nabakowymi i składał się z wysokich drzew senesowych, hegelikowych i innych, poplątanych gęsto przez wijące się rośliny i krzewy. Tu więc wyszukaliśmy sobie wygodną kryjówkę, gdzie można było czuć się najzupełniej bezpiecznym.