Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/394

Ta strona została przepisana.

mówki, jakobym nie był uprzejmy. Cóż więc wypadało mi myśleć o tobie? Obojętne mi, czy będziesz dla mnie uprzejmy, czy grubijański, bo nie po to przybyłem tutaj, ale zupełnie w innej sprawie. Ja stanąłem przed tobą gotów udzielić ci pomocy w spełnieniu trudnych obowiązków. Przywitałeś mnie niegrzecznie, wobec czego musiałem ci się odpłacić tą samą miarką. Poznaj mnie bliżej, a inaczej będziesz myślał o mnie! A zresztą nie chciałeś mi nawet podać ręki... Zapewniam cię jednak, że rozmawiałem już z ludźmi o wiele, bardzo wiele wyżej od ciebie postawionymi, a obchodzili się ze mną uprzejmnie.
Mudir rzucił znowu nadpalonego papierosa, zacisnął pięść, ale... zmiarkował się na pewną chwilę, poczem wybuchnął powtórnie i, obejrzawszy się wokół, zatrzymał nagle wzrok na jeńcu i krzyknął:
— A! Jest ptaszek! To ty jeździłeś w poselstwie od Ibn Asla do Takalów nad Nid en Nil?
— Ja — odrzekł zapytany.
— Ty psie, ty w siedmioro skręcony psi synu, śmiesz utrzymywać stosunki z łapaczami niewolników? No, tobie to się przyda pięćset, uważasz? Jak mam tych oto pięć palców, tak każę ci wyliczyć pięćset, ale nie odrazu, lecz tygodniowo po sto, na raty! Potem leć sobie na cztery wiatry i opowiadaj, jakie przyjęcie zgotował ci Abu Hamzaj miah! Niestety, nie mogę ci ściąć głowy, gałganie jakiś, bo odpowiadasz tylko za to poselstwo, ale nie troszcz się! Każde z tych pięćset uderzeń wryje się tak w twą pamięć, że sam dyabeł nie wypali ci go stamtąd piekielnym ogniem!
Gniew mudira znalazł nareszcie ujście. Surowy ten urzędnik zwrócił się teraz do.mnie z miną zupełnie przyjazną i nareszcie raczył mi podać rękę.
— Musisz, effendi być przy tem, gdy ten pies będzie jęczał pod razami. Pokrzepi ci to duszę i serce. O, bo niema większej przyjemności, jak podobne wykonywanie naszych dobrych i mądrych praw! No, ale opowiadaj nareszcie o wszystkiem, co zaszło od chwili,