Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/397

Ta strona została przepisana.

Ona musiała, wszak małżeństwo to miało być tylko przypieczętowaniem stosunków handlowych między Ibn Aslem a jej bratem. >
— Nie gadaj głupstw, — przerwał mi — tu niema nikt nic do przypieczętowania oprócz mnie. Ja posiadam monopol w tej sprawie i przypieczętuję pięcioma setkami. Wszystkich tedy musisz mi dostawić, bo to przyrzekłeś...
— I dotrzymam słowa. Jednego tylko nie muszę ci dostarczyć, bo znajduje się już w twych rękach — sangaka arnautów...
— Ibn Muleja? Toż on cieszył się mojem głębokiem zaufaniem aż do tej chwili!... Sądzisz naprawdę, że on się zna z Ibn Aslem?
— Jestem o tem przekonany.
— A więc... więc otrzyma także swoje... pięćset...
Zamilkł nagle, widocznie coś sobie przypomniał. Po chwili rzekł:
— Tu więc należy szukać adresata... A ja łamałem sobie napróżno głowę... Efiendi, o mało co, a gotów jestem przyznać, że wierzyłem i ufałem człowiekowi, który tego nie był godzien.
— A ja mogę przysiąc, że Ibn Mulej jest wspólnikiem Ibn Asa.
— Możliwe, bardzo możliwe... Dopiero teraz pojmuję pewne ustępy listu, które były dla mnie niejasne.
— Mogę wiedzieć, o jakim liście mówisz?
— Owszem, możesz. Wczoraj moi ludzie przychwycili koło Bringhi Seribah jakiegoś Murzyna, który wydał im się podejrzany. Podczas rewizyi znaleźli w jego bujnych włosach list, i przynieśli mi go dziś rano, Pochodzi on z Seribah Aliab, która to miejscowość leży nad Bahr el Dżebel. Murzyn ów chciał uciec, ale go zastrzelono i oczywiście niczego dowiedzieć się od niego nie było można. Ów, do którego list był wysłany, miał go przeczytać i doręczyć Ibn Aslowi.
— Czyżby owa seriba należała do Ibn Asla?
— Nie wiem, bo jestem tu niedługo.