Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/429

Ta strona została przepisana.

— No, no, nie rozpaczaj. Otrzymasz pieniądze, za co ja ręczę, i jeżeli mudir nie zechce ci ich wypłacić, to ja to sam uczynię. Żądam jednak za to, abyś nas zaprowadził do mudira tak, iżby nas sangak nie zobaczył, ani wogóle żaden arnauta.
— Effendi, czyżby arnauci byli wmieszani w sprawę twego zniknięcia? — zapytał niemało zdumiony.
— Nie powiem ci, bo cię nie znam.
— Dlaczego? Jestem ubogim rybakiem i wszystko, co tylko ułowię, dostawiam wyłącznie do kuchni mudira, który nieźle mi płaci, a od sangaka żadnego nie mam zarobku.
— Gdzie mieszkasz?
— Tu, niedaleko, na przedmieściu. Stąd nawet widać już moją chatkę nad brzegiem, patrz!
Opowiedziałem mu pokrótce całe zajście w nocy i dodałem na końcu:
— Gdyby sangak się dowiedział, żeśmy wrócili do mudira, to czmychnąłby, zanim jeszcze wydanoby rozkaz jego uwięzienia.
— Effendi — odrzekł rybak, — zdumiałbym się, słysząc to wszystko, gdybym nie wiedział, co to za ziółko z tego sangaka. Dobrze więc, zaprowadzę cię do mojej chaty, i tam zaczekasz, dopóki nie powrócę od mudira z rozkazem, co masz czynić dalej.
— Zgoda.
Je nie powinniście teraz płynąć w swej łódce ze sobą ,bo to zwraca uwagę. Lepiej więc będzie, gdy was po jednemu zawiozę do mojej chaty, która, jak widzicie, stoi zupełnie na uboczu.
Wskoczyłem do łódki rybaka, przykucnąwszy tak, aby mnie na wypadek z brzegu nie zauważono. Niebawem wysiedliśmy na brzeg i weszli do chaty. Rybak rozkazał żonie, murzynce, aby nie wpuszczała nikogo bezwarunkowo, i powrócił po Ben Nila. Przywiózłszy go następnie, otrzymał ode mnie wyczerpujące wskazówki i udał się do mudira.
Wrócił dopiero po godzinie, przynosząc dwa ubrania: