Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/430

Ta strona została przepisana.

jedno kobiece, dla Ben Nila, drugie eunucha, dla mnie. Ja miałem poczernić sobie twarz. Właściwie powinienem był ja przebrać się za kobietę, a nie za stróża haremu, bo byłoby to bezpieczniejsze; ale z powodu wzrostu nie nadawała się dla mnie podobna maskarada.
Przebraliśmy się naprędce, a rybak, nakazawszy babie milczenie, powiózł nas łódką do miasta. Ben Nil był owinięty w chusty i ubrany tak, że można go było uważać za kobietę. Cieszyło go to ogromnie, więc śmiał się i dowcipkował nietylko ze siebie, ale i ze mnie, bo moja broda nie licowała wcale z poczernioną twarzą.
Podczas wysiadania nie było w pobliżu nikogo, widocznie z tej przyczyny, że wszystko, co żyło, poszło na poszukiwanie zaginionych, by zarobić sto piastrów. Dotarliśmy nawet aż do budynku rządowego, nie spotkawszy się z nikim. Tu jeden ze służących zaprowadził nas do mudira, który zarządził, ażeby nawet w domu nie wiedział nikt o naszym powrocie.
Mudir siedział na jedwabnym dywanie, paląc fajkę, i mimo ustawicznej surowości i powagi, jaka malowała się na jego twarzy, uśmiechał się do nas i nawet silił się, by nie wybuchnąć głośno.
— Allah czyni cuda! — krzyknął. — Któż kiedy widział murzyna, stróża kobiety, z taką brodą! A niechże cię! Założyłbym się, że cię poznano, effendi... ę
— Bynajmniej. Nie spotkaliśmy jednej żywej duszy.
— To dobrze! Usiądźcie i zapalcie sobie fajki, które są dla was umyślnie przygotowane. A ty — zwrócił się do rybaka — czekasz zapewne na pieniądze!
— Daruj, mudirze; moja śmiałość... pozwalam sobie zauważyć, że...
— Milcz, bo inaczej każę ci dać pięćset, przerwał mu mudir; — marsz stąd, niech cię nie widzę!
Przysiedliśmy się z Ben Nilem do mudira i zapalili fajki, poczem trzeba mu było opowiedzieć o całem zajściu. W ciągu mojego opowiadania namiestnik nie przerwał mi ani słowem, ani też nie zdradził żadnym