Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/450

Ta strona została przepisana.

skutek: każdy ze sprawców schował zdobycz tak, aby się drudzy o tem nie dowiedzieli. Dopiero teraz niewinni poczęli się tłómaczyć, a jeden z nich zapewniał:
— Allah świadkiem, effendi, że jesteśmy niewinni. Zażądaj od każdego przysięgi, do której jesteśmy gotowi. Nie wiemy bowiem nic o zajściu, i oszukano nas, jak to sam powiedziałeś.
— — Wierzę ci i powtarzam, że nic się wam złego nie stanie. Wprawdzie muszę was wszystkich zabrać do mudira, ale on was nie uwięzi. Mógłby was ukarać tylko w tym wypadku, gdybyście stawiali mi opór.
Poszukiwałem zrabowanego mienia umyślnie tu, w lesie, bo później w Faszodzie, gdyby mudir dowiedział się o istnieniu złotego piasku, zabrałby go niezawodnie. A żal mi było biedaka handlarza. — Wziąłem go więc na bok, zanim jeszcze wyruszyliśmy w drogę, i rzekłem:
— Znasz rodziny pomordowanych swoich towarzyszów?
— Oczywiście, byli to moi krewni. Odnalazłeś tibr, effendi, i radbym wiedzieć, co teraz będzie? Przypomnij sobie, że raczyłeś przyrzec mi łaskawie zwrot mego mienia, gdyby się ono znalazło.
— Pamiętam o, tem. Uważam cię za człowieka uczciwego i sądzę, że nie uczynisz krzywdy rodzinom pomordowanych twoich towarzyszów. Dowiedz się od Ben Nila lub asakerów, gdzie są twoje osły, zabierz je i uciekaj, ażeby ci drugi raz nie odebrano zapracowanych pieniędzy.
Wziął ode mnie pięć paczek w ręce i, patrząc to na nie, to na mnie, ozwał się ze łzami w oczach:
— Czy to tylko możliwe? Miałżebyś istotnie tak ze mną postąpić? Nie zatrzymasz dla siebie nic?
— Nie mam ku temu prawa, a nawet gdybym je miał, nie śmiałbym zeń skorzystać.
— Nie, effendi, musisz wziąć chociażby jeden pakiet albo dwa... Jest wszystkich pięć.
— Powtarzam, że nie wezmę.