Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/453

Ta strona została przepisana.

Nil i Hazid Sichar byli tam również. W jednym rogu dziedzińca ustawiono ławę i umocowano ją gurtami i sznurami. Obok piętrzył się stos prętów grubości palca, a koło nich siedział „Ojciec kijów“. Z całego tego urządzenia wywnioskowałem odrazu, co będzie. Dodać należy, że przeważną część dziedzińca zajęła liczna i żądna sensacyi publiczność.
Sąd odbył się bardzo prędko. Szedid i czterej jego towarzysze zostali zasądzeni na „pięćset“ z dodatkiem, „aby ich nikt już nie zobaczył”. Resztę uwolniono, ale że należeli do tego samego szczepu, co mordercy, nie wyłączając nawet niewolników, zaoplikował im mudir po dziesięć kijów. Niewolnicy nie chcieli żadną miarą wracać do ojczyzny, gdzie niezawodnie sprzedanoby ich powtórnie. Prosili mię więc o radę, i kazałem im zwrócić się do reisa efiendiny, który pojawi się tu lada chwila. Potrzebni mu są ludzie do wyprawy na łowców niewolników, a że Takalowie odznaczają się walecznością, więc niezawodnie skorzysta ze sposobności i ich zwerbuje.
Po ukończeniu sędziowskiej czynności mudira zaczął wykonywać swój urząd „Ojciec kijów". Brano Takalów po jednemu na wspomnianą ławę i wyliczano im „po dziesięć“. Robota owa była wykonywana miarowo i mechanicznie, a Takalowie zachowywali się tak po bohatersku, że całe audytoryum miało sposobność do wielkiej uciechy, a nawet sami delikwenci udawali dla ratowania „honoru", że to wszystko fraszka. Skoro jednak przyszła kolej na morderców — oddaliłem się. Dziesięć patyków można od biedy uważać za żart, ale pięćset... to wielka różnica.
Reis effendina, wbrew oczekiwaniu, spóźnił się i przybył dopiero szóstego dnia mego pobytu w Faszodzie.
Jak przypuszczałem, zwerbował on Takalów, zaopatrzył okręt w żywność, i rozpoczęliśmy wyprawę, pewni, że uda się nam plan bardzo łatwo. Niestety! Ibn Asl miał czas przez sześć dni wyprzedzić nas do tego stopnia, że zadanie nasze natrafiło na bardzo wielkie trudności.