zajęte sporządzaniem kawy. Kumra, po polsku turkawka, siostra grubego Turka, siedziała na miękkim dywanie, a służące podkładały drzazgi pod gliniany kociołek, na którym umieszczony był drugi z gotującą się wodą. Fatma wrzucała właśnie do niego potłuczoną kawę. Pojawienie się moje wprawiło wszystkie w nieopisane zdumienie.
Jestem zazwyczaj bardzo grzecznie usposobiony dla dam, ale w tym wypadku odstąpiłem od swojej zasady, popełniając wielką niewłaściwość: po pierwsze — przestąpiłem próg haremu, co w żadnym wypadku nie jest dozwolone; powtóre — uczyniłem to w czasie niestosownym wcale na wizyty; a po trzecie — byłem ubrany nie po wizytowemu. Ubranie moje, zniszczone zupełnie w ciągu długiej podróży, było oblepione gliną, bo, jak wiadomo, leżałem niedawno na dnie jamy. A do tego dodać uzbrojenie! Trzy strzelby na ramionach, cztery pistolety za pasem, — istotny Rinaldo-Rinaldini[1], ulepiony z gliny, wcale nie salonowiec, nie dżentlmen. Mimo wszystko jednak, skrzyżowałem ręce na piersiach, skłoniłem się i rzekłem:
— Mahomet, prorok proroków, niechaj udzieli waszemu napojowi woni siódmego raju! Dusza moja pragie pokrzepienia. Czy mogę prosić o jeden findżan? [2]
— To effendi! — odzyskała pierwsza głos turkawka — Przypominam sobie. Złapali cię i wsadzili do jamy.
— No, w tej chwili tam nie siedzę.
— Ja chciałam... naprawdę... chciałam cię uwolnić, ale nie wiedziałam, w jaki sposób to uczynić...
— Dziękuję ci za dobre chęci, o, najlepsza i najszlachetniejsza z dziewic. Oddałaś mi już raz wielką, wielką przysługę; dzisiaj, nie chcąc cię trudzić wtóry, nie liczyłem nawet na ciebie. Przybyłem tu prosić cię o co innego, a mianowicie, abyś nie opuszczała tego pokoju bez mego zezwolenia.