Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/491

Ta strona została przepisana.

Naprzeciw mnie w miszrah przytwierdzono do brzegu obie łodzie — tę z seriby i naszą, położono na nie jakieś deski czy belki i na tem rozniecono ogień, który buchał w górę jasnym płomieniem i oświetlał powierzchnię wody. Asakerzy stali w łodziach z długiemi spisami, zaopatrzonemi na końcach w haczyki, i chwytali zwabione światłem ryby. w
— Teraz mamy już wolniejszą chwilę — rzekłem, — możecie więc opowiadać, w jaki sposób dostaliście się do wnętrza seriby. Oczywiście słyszeliście krzyk Ben Nila.
— Nietylko to — odrzekł sternik, — ale i widzieliśmy dokładnie, co się stało, bo świecił księżyc. Draby wnieśli was do lochu, a Agadi zaraz sobie przypomniał, że to jest wejście, tędy bowiem przechodził nieraz za swej bytności w seribie. Postanowiliśmy więc spróbować szczęścia. On szedł naprzód, ja za nim. Odsunęliśmy krzak, a wlazłszy do lochu, dostaliśmy się na tamtą stronę, gdzie było tak jasno, że w obawie, by nas nie spostrzeżono, ukryliśmy się w cieniu drzewa i czekaliśmy, co będzie. Draby trzymali was dłuższą chwilę w baraku, a potem wynieśli, wsadzili do jamy i opuścili seribę, jednego tylko pozostawiając. Wówczas to Agadi wyskoczył z ukrycia, chwycił za gardło draba, który stał nad jamą, no, i reszty nie trzeba ci opowiadać, boś sam widział wszystko.
— Oddaliście mi obaj wielką przysługę i nie zapomnę wam tego.
Podczas tej rozmowy siedzieliśmy za krzakiem, a ja od czasu do czasu odchylałem lufą gałęzie, by zobaczyć, co robią rybacy. Turek nie miał wcale wprawy w łowieniu ryb, więc po kilku nieudałych próbach wylazł z czółna i siadł na brzegu, przypatrując się robocie drugich. Znudziło go to widocznie, bo wreszcie wstał i skierował się ku nam.
— Idzie tu — zauważył Ben Nil.
— Znakomicie. Biegnij szybko do wnętrza po powrozy. Są nad jamą i w baraku asakerów wisi ich dosyć. Wy dwaj cofnijcie się wtył, żeby was nie zauważył.