Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/494

Ta strona została przepisana.

drugi się cofnął, bo usłyszał krzyk tamtego. Byliby może zawrócili do ucieczki, gdybym im był nie zastąpił drogi, grożąc:
— Marsz do środka, bo kula w łeb!
— O nieba, to effendi! — krzyknął jeden z nich.
W tej chwili moi towarzysze zjawili się z przeciwległej strony z nastawionemi lufami, a ja zagroziłem z tej. Biedacy nie wiedzieli, co począć, Ben Nil zaś wołał:
— A! tu inne będziemy teraz łowili ryby... Odrzućcie noże, dzielni wojownicy, i poddajcie się, bo będzie źle.
„Dzielni wojownicy" poddali się bez najmniejszego oporu. Powiązaliśmy ich wszystkich, nie wyłączając tamtych czterech ogłuszonych, którzy odzyskali już byli przytomność, a następnie poznosiliśmy ich do dżura el dżaza, pozostawiając na brzegu tylko wachmistrza i Turka.
— Muradzie Nassyr — rzekłem do tego ostatniego,dobywając noża, — ile razy nie odpowiesz na moje pytanie, tyle braknie ci palców. Powtarzam twoje własne słowa i nie życzę sobie, abyś używał wykrętów. Więc odpowiadaj: czy dawno wyruszył stąd: Ibn Asl?
— Przed pięcioma dniami — odrzekł śpiesznie Murad; — towarzyszy mu przeszło dwustu ludzi.
— Znasz tego murzyna, który tu stoi?
— Znam.
— Dowiedz się więc, że nie byliśmy tak głupi, jak sądziłeś, i nie daliśmy się zbałamucić. List Ibn Asla czytaliśmy, a reis effendina znajduje się nie na Bahr el Dżebel, lecz zatrzymał okręt w takiej stąd odległości, że może nawet usłyszeć nasz głos, gdybyśmy nań zawołali. Umrzesz więc śmiercią iście męczeńską i tak okrutną, jak żaden jeszcze Turek dotąd nie umarł.
— Litości, effendi! zmiłowania!
— Aaa!.. zmiłowania... proszę! A tyś je miał dla mnie? co? Nie, ptaszku mój, życie za życie, krew za krew, mówka za mówkę. Obejdziemy się z tobą zupełnie tak samo, jak ty chciałeś postąpić ze mną.