Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/496

Ta strona została przepisana.

ale gdyby stanął jeden na drugim, to trzeci wydrapie się po nich na wolność.
— Bardzo słuszna uwaga, mój młodzieńcze. Jeden z nas będzie stał na warcie z nabitą bronią, i skoro który wystawi głowę, dostanie kulą.
Teraz należało zawiadomić o wszystkiem emira. Kazałem więc sternikowi, jako wypróbowanemu na wodzie fachowcowi, by wsiadł do jednej z łódek i popłynął. Udałem się z nim aż do miszrah, pomogłem odwiązać łódkę, w którą wsiadłszy, odbił od brzegu i ruszył z prądem rzeki. Gdy już odpłynął na środek, wróciłem do seriby, by teraz odszukać „turkawkę". Przyjęła mnie, jak poprzednio, nie zasłoniwszy twarzy, i skarżyła się, że z troski o brata nie mogła nic wziąć do ust.
— Co z nim zrobiłeś? — pytała. — Gdzie on jest? Czemu nie przychodzi do domu? Walczyłeś z nim może?
— O, tak; ale powaliłem go tylko na ziemię i związałem. Jest teraz naszym jeńcem i śpi zapewne wygodnie w dżura el dżaza.
— Co? mój brat w dżura el dżaza? taki szlachetny, możny, godny człowiek?
— A mnie czy nie uważasz za szlachetnego człowieka?
— Cóż znowu? Jesteś bardzo zacny, szlachetny, i dobry; szkoda tylko, żeś chrześcijanin; uważałabym cię za wyższego o wiele, niż mego brata.
— Mimo to, on mię wtrącił do tej jamy, i jeżeli mnie mogło to spotkać, to dlaczegóżby i on nie spróbował tej przyjemności... ja zresztą zawsze postępuję w myśl ustaw i prawa, a on jest zwykłym przestępcą...
— Jakto? czyżby łowienie niewolników istotnie było zbrodnią?
— Największą pod słońcem.
— A ja o tem nie wiedziałam! Zawsze mi się zdawało, że biali mają prawo łapać czarnych i sprzedawać. Czy mego brata czeka kara?
— O, i jeszcze jaka!...