Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/501

Ta strona została przepisana.

o wiele więcej mieć ku temu danych, niż poprzednie twoje przyrzeczenia.
— Powiedz zatem, czego żądasz.
— Dowodu, pewnego dowodu, że chcesz raz na zawsze porzucić handel ludźmi i że zrywasz z Ibn Aslem.
— Tylko tyle? — zapytał z odcieniem ulgi. — Ależ to bardzo łatwe. Przekonałem się, że człowiek ten był moim złym duchem. W jakim celu wymagał ode mnie, bym sprowadził siostrę, skoro nie żeni się z nią? Dlaczego zwabia mię wciąż dalej i dalej w dzikie okolice? Poco to wszystko?
— Możesz być pewien, że w celu dla was obojga jak najgorszym.
— Z początku było postanowione, że wesele odbędzie się w Chartumie, potem w Faszodzie, a potem w seribie. Gdy zaś dostaliśmy się tutaj, on pędzi dalej, a nas zostawia tu na opiece ludzi, których nie znam i do których nie mam zaufania.
— Zamało jesteś przezorny i nie posiadasz daru poznawania ludzi, nie dziwne więc, że nie poznałeś się na tym dyable w ludzkiem ciele. Ja na twojem miejscu dawnobym już był wiedział, co on zamierza, gdyż zdołałem go ocenić należycie już w Kahirze i przewidzieć jego plany. Ale mniejsza o to. Weźmy naprzykład choćby biednych Dinków. Zwerbował ich do swoich celów i obiecał sutą zapłatę, a kiedy przeleją w jego sprawie wiele krwi i poniosą liczne trudy, on, zamiast zapłaty, sprzeda ich jako niewolników. Czyż to nie zdrada, godna saniego szatana? A człowiek taki czyż nie jest zdolny postąpić tak samo haniebnie z tobą? Przecie on obrabował Hazida Sichara i sprzedał go potem murzynom. Ty jesteś również bogaty, a Ibn Asl stracił bardzo wiele, prawie wszystko, i potrzebne mu są pieniądze. Poco on cię tedy włóczy za sobą tak daleko? Czy nie w tym właśnie celu, aby cię tu zamordować? Bo w takim razie niktby się tu o tem nie dowiedział i nie pociągnął go do odpowiedzialności.