Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/503

Ta strona została przepisana.

— Bo nikt jej nie widział, przynajmniej ci, którzy obecnie żyją na świecie, a w Koranie wcale wzmianki o żadnej brodzie niema. Jeżeli więc przysiągłeś na tak wątpliwą rzecz, to przysięga ta w mojem pojęciu nie ma żadnej wartości. Złożyłeś ją zresztą bez głębokiego zastanowienia i możesz teraz śmiało ją odwołać, a wyjdzie to na dobre nietylko wielu bliźnim, ale przedewszystkiem tobie samemu.
— Pozwól, niech się namyślę, effendi.
— Ale prędko, bo reisa effendiny ledwie co nie widać.
— Ja właściwie dosyć ci już powiedziałem, uwiadamiając cię, że Ibn Asl udał się do Goków.
— Wiedziałem o tem i bez ciebie z jego listu do sangaka. Gokowie są zachodnim szczepem Dinków spotykają się z Szurami; zajmują oni olbrzymi obszar i posiadają wiele bogatych wsi. Pochód Ibn Asla na wszelki wypadek skierowany jest jedynie na jedną ściśle określoną wieś, i jeżeli pomoc nasza ma przynieść zagrożonym murzynom dobry skutek, musimy wiedzieć, która to wieś. Ty z wszelką pewnością możesz nam ją wskazać, zarówno, jak i drogę, którą Ibn Asl podążył.
— A tak, znam ją. Ibn Asl posiada dokładne mapy, które zaufani ludzie dla niego specyalnie wykonali. Byłem nawet przy tem, jak Ibn Asl wykreślał sobie drogę mapie.
— Możesz więc śmiało udzielić nam potrzebnych wskazówek. A jeżeli odmówisz, to nie spodziewaj się niczego dobrego od reisa effendiny, Wróć do jamy. Powiedziałem wszystko, co ci miałem powiedzieć, a jak uczynisz, to już twoja rzecz.
— Jeszcze jedno, effendi. Czy uważasz moją siostrę również jako wroga?
— Nie. Pod tym względem możesz być zupełnie spokojny. Postaram się ją pocieszać, gdy ciebie utraci. Zresztą, jak mi wiadomo, pije ona z apetytem kawę, a dopóki kobieta ma apetyt, nie trzeba się obawiać, aby niebo się zawaliło.