Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/504

Ta strona została przepisana.

— Turek wlazł do jamy, poczem wyciągnąłem drabinę i, nałożywszy świeżą fajkę, wyszedłem nad miszrah, by popatrzyć na rzekę. Niebawem ukazał się „Sokół“ pod pełnymi żaglami. Miło było spojrzeć na ten wspaniały okręt, szybkością dorównywający niemal parowcom. Na przodzie pokładu stał emir, który, zobaczywszy mię, z daleka, krzyknął:
— Patrzcie! Oto stoi zdobywca świata i pali fajkę zwycięstwa!
„Sokół“ zawinął szybko do miszrah; ściągnięto żagle, zarzucono kotwicę i mostek na brzeg, na którym stanął pierwszy reis effendina. Pochwycił on obie moje ręce i, ścisnąwszy je silnie, uśmiechnął się:
— Czterech tylko, i to jeden z z nich murzyn, zdobyli wielką seribę! Doprawdy to nie do uwierzenia! Winszuję ci, effendi. Dawaj tu drabów, niech im głowy pościnać każę, nie wyłączając nawet Turka...
— Powoli, emirze; nie można tak gorączkowo...
— Co? — przerwał mi, ściągając gniewnie brwi. — Może znowu wystąpisz przedemną z jaką humanitarną prośbą? — I pogodna jego twarz przybrała nagle wyraz surowy, gdy mówił dalej: — Nic z tego nie będzie. Tego rodzaju łotrów nie mogę zostawiać przy życiu. Chodźmy do seriby!
Udaliśmy się ścieżką w górę i przeszli przez otwór do wnętrza. Oprowadziłem go tu wokół, by zobaczył wszystko, i rzekłem wkońcu:
— Siądźmy na tym pniu. Mam ci coś do powiedzenia.
— Dobrze, ale wprzód muszę zauważyć, że Ibn Asl nie lada kiep, skoro zdobył się na urządzenie takiej twierdzy. Przez te wały i ogrodzenia niktby się nie przedostał, a jedynem miejscem do ataku jest miszrah. Zastałeś tu dwunastu mężczyzn; mało to, co prawda, ale mogli oni, mając podostatkiem prochu i broni, oprzeć się całej naszej załodze.
— Znalazłem istotnie wielkie zapasy.
— Świadczy to, że Ibn Asl nie kiep, raz jeszcze