Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/509

Ta strona została przepisana.

owe mapy, bo zresztą czas wysadzić wojsko na ląd i zrobić porządek z jeńcami.
Udaliśmy się na okręt. Emir wydał odpowiednie rozkazy, i asakerzy weszli na ląd, zburzyli zapory i pale u wejścia do seriby i wmaszerowali do niej w ordynku. Tu rozstawiono ich naokoło jamy, tworząc w ten sposób silny kordon, a następnie spuszczono drabinę w dół, by jeńcy wyleźć mogli na górę.
Na widok regularnego wojska wicekróla opadł biedaków taki lęk, że padli odrazu na klęczki, dzwoniąc zębami z trwogi przed nieuniknioną śmiercią. Murad Nassyr stał na ich czele z oczyma spuszczonemi w dół. Siostra jego wyszła ze służącemi przed tokul i przypatrywała się ciekawie żołnierzom. Nie wiem, co ja więcej zajmowało: los brata, czy ci żołnierze? Zdawało mi się, że lada chwila podejdzie do emira i zapyta go, czy nie życzy sobie filiżanki kawy.
Reis effendina zmierzył wzrokiem Turka i zapytał:
— Wiesz, kto jestem?
Zapytany ukłonił się, o ile tylko mogła mu na to pozwolić jego otyłość.
— A ty jesteś zdziercą niewolników, któremu należałoby również zdjąć skórę żywcem; jesteś robakiem, którego nadeptać nie warto. Wyznaj otwarcie: zajmujesz się handlem niewolnikami?
— Dotychczas tak.
— Byłeś wspólnikiem Ibn Asla?
— Tak.
— Potwierdzeniem tem wydajesz na siebie wyrok śmierci.
— Emirze! ja nie wiedziałem, co to za człowiek! — jęknął przerażony Turek.
— Tem gorzej dla ciebie. Nie powinieneś był dać się wciągnąć nieznajomemu tak daleko w głąb Sudanu. Gdzie on jest obecnie?
— U Goków.
— Jaką obrał drogę?
— Zrazu okrętem do Agudy.