na ziemię i pobiegły za nią. Przygryzłem wargi, by nie wybuchnąć śmiechem; Turek zbladł, jak kreda; emir zaś, patrząc to na swoje nogi, to na mnie, roześmiał się wesoło. Zawtórowałem mu oczywiście natychmiast, a za moim przykładem poszedł Ben Nil i sternik, i niebawem śmiech udzielił się całemu gronu asakerów.
Rozumie się, że w tym wypadku musiała ucierpieć powaga emira. Wziął mię więc pod ramię i wyszliśmy poza koło, gdzie przechadzaliśmy się przez pewien czas, rozmawiajac to o tem, to o owem. Rzecz naturalna, że wysilałem się na wszystko, aby uspokoić emira, aż nareszcie dał się wciągnąć napowrót. Po chwili zabrzmiał jego donośny głos:
— W imieniu wicekróla, któremu niechaj Allah da tysiąc lat życia! Seriba ta była od lat widownią
okrutnych zbrodni i dlatego musi dziś jeszcze zniknąć z powierzchni ziemi. Murad Nassyr złoży przysięgę, że od tej chwili nigdy nie będzie już zajmował się handlem niewolników, a następnie uda się razem z nami w pościg za łowcami. Jeżeli nic nie skłamał, daruję mu życie; w razie przeciwnym zaś dostanie kulę w łeb, a cały jego majątek skonfiskuję. Podczas jego nieobecności cały jego niswan [1] znajdzie pomieszczenie na moim okręcie. Jedenastu żołnierzy zasłużyło na śmierć, ale efiendi wyprosił ich od niej. Niechże Allah da im sposobność do poprawy. Mogą zostać przy nas. Jeśli się dobrze spiszą, daruję im wolność i do służby swojej zaciągnę. Gdyby jednak który z nich okazał chociażby jakąkolwiek skłonność do nieposłuszeństwa, każę wystrzelać wszystkich. Niechże więc uważa jeden na drugiego!
Na tem skończył emir, poczem zapanowała głęboka cisza przez chwilę, aż wreszcie przerwał ją wachmistrz:
— Niech Allah błogosławi reisowi effendinie teraz, zawsze i na wieki.
- ↑ Fraucymer.