Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/519

Ta strona została przepisana.

prawdopodobieństwa, a o to przecie głównie idzie w powieści. Bo czyż naprzykład kwestyonuje kto wesołą blagę Zagłoby lub bohaterstwo Wołodyjowskiego? Jurand, Jagienka, Danusia to przecie postacie zmyślone, a jednak są jakby żywe i realne, bo uplastycznił je geniusz autora cechą prawdopodobieństwa.
Czy May istotnie, jak chcą niektórzy, zmyślił wszystko od A do Z, to znaczy — wysnuł swoje powieści z fantazyi, posługując się literaturą podróżników i materyałem, nagromadzonym przez innych? I nad tem zastanawiali się już krytycy, lecz i tu, zbadawszy odnośne źródła, z których ewentualnie May mógł czerpać, przekonali się, że jest to zupełnie wykluczone. Świadczy o tem oryginalny, właściwy tylko Mayowi sposób pisania i kąt widzenia; a ponadto w wielu bardzo wypadkach literatura światowa nie rozporządza naukowym materyałem, to znaczy — nikt przed Mayem nie wtargnął tak daleko w głąb stosunków tego lub owego zakątka na kuli ziemskiej.
Co do przygód i niebezpieczeństw, to na pierwszy rzut oka zdawałoby się, że są one niemożliwe. Tyle przecie ludzi podróżuje po świecie i wracają cało w domowe pielesze, czemużby więc jeden May był wyjątkiem? Bez kwestyj — można odbyć podróż z Hamerfestu do Kaplandu i od San Francisco naokoło ziemi do Chicago, a nie spotkać się ani z jednym ludożercą, nie przeżyć ani jednej przygody. Pasażerowie pierwszej klasy poświadczą to w zupełności. Inaczej podróżuje May. On jedzie w świat nie pierwszą klasą pośpiesznych pociągów, lecz prawie pieszo, — z torbą podróżniczą i kijem, jak pielgrzym, idzie w nieznane, dzikie okolice, zdaje się na los szczęścia i na własne zdolności fizyczne i psychiczne. Czyż w takich warunkach nie zdarzają się przygody, i to na poczekaniu? Możemy przejeżdżać tramwajem lub automobilem przez najbardziej osławione dzielnice złodziejskie wielkich miast, i nic nam się nie stanie. Niechno jednak kto przebierze się w strój robotnika i puści się sam jeden w te zakamarki, a zo-