tak samo, jak i żołnierzom, mamy więc prawo wszyscy «domagać się krwi tego mordercy.
— Słusznie, słusznie — odezwały się głosy wśród żołnierzy.
— Słyszysz, effendi! — pytał przewodnik — czyż wobec tego będziesz się dalej ociągał z przyzwoleniem na wykonanie przysługującego nam prawa? Jeśli tak, to bądź pewny, że nie będziemy się oglądali na ciebie i zrobimy, co nam się podoba.
Myślałem o tem wprzód, nim to powiedział. Żołnierze pałali wściekłym gniewem ku jeńcom i tylko wzgląd na mnie powstrzymał ich w czasie napadu od rozbestwienia. Z pewnością byliby pozabijali wszystkich na miejscu. Zresztą nie mogłem ich wcale zapewnić, że winowajców spotka w Chartumie zasłużona kara, i jeżeli wbrew mej woli zapragnęli się pomścić, to nie było rady. Gdybym był się starał odwieść ich od zamiaru stanowczą groźbą — wówczas straciliby łatwo dla mnie poważanie. Lepiej więc było poświęcić jednego, niżby w czasie walki zginąć miało więcej, a tym jednym nie był kto inny, tylko stary fakir. Już, już byłem zdecydowany powiedzieć: dobrze, gdy wtem zbliżył się do mnie najstarszy z żołnierzy i zameldował:
— Przychodzę do ciebie, effendi, z pewną prośbą w imieniu wszystkich towarzyszy.
— Słucham cię — odrzekłem.
— Powiedz wpierw, czy byliśmy ci posłuszni i czy jesteś z nas wogóle zadowolony.
— Mogę przed reisem effendiną każdemu z was wystawić jak najlepsze świadectwo.
— Dziękuję ci. To powiedz, żeśmy zawsze czynili to wszystko, co nam rozkazywałeś, nawet wówczas, gdy wola twoja była dla nas zupełnie niezrozumiałą. Wiedzieliśmy zawsze z góry, że wszystko, co obmyślasz i przedsiębierzesz, musi być dobre i słuszne i dlatego ceniliśmy cię zawsze i poważali. Mimoto w postępowaniu twojem zauważyliśmy pewien błąd i, jeżeli tylko się nie obrazisz, gotowi jesteśmy zganić cię za to.
Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/58
Ta strona została przepisana.