Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/75

Ta strona została przepisana.

— A teraz, kiedy uczciliśmy już należycie bohaterów i zwycięzców, przychodzi kolej na zwyciężonych. Mamy prawo szydzić, naigrawać się, sponiewierać ich, do syta. Bijcie więc tego mordercę rodu ludzkiego, kłujcie go, wyrywajcie mu sierć, targajcie za uszy, za ogon, plujcie nań, obrzućcie go stekiem obelg, które mu się słusznie należą, i przekleństwami, aby jego podła dusza runęła w otchłań wiecznej hańby i tam skamieniała! Rzućcie się nań, podrzyjcie skórę w kawałki, rozszarpcie ścierwo, aby drugi podobny złoczyńca miał odstraszający przykład i nie ważył się rzucać na wyznawców proroka, lecz aby się zadowolił mięsem kóz i baranów! Skończyłem!
Zstąpił z tej szczególnej trybuny wśród wiwatów i okrzyków. Żołnierze, podnieceni jego mową, rzucili się, jak opętani, na cielsko i byliby je roznieśli, gdybym ich był nie powstrzymał. Zależało mi bowiem na okazałej skórze zwierzęcia. Nie było to jednak łatwe da wykonania. Musiałem zebrać wszystkie siły, by ich przekrzyczeć.
— Stójcie, przezacni wierni! Dusiciel z El Teitel ma już dość za swoje, teraz powinniśmy odszukać sławnego lwa, któremu położył koniec nasz dzielny Ben Fesarah! Jestem ogromnie ciekaw zobaczyć teraz tę drugą pokonaną bestyę!
— Nie dziwię się wcale tej ciekawości — przerwał przewodnik, — gdyż mój lew o połowę większy od twego. Wyobraź sobie, że głową sięgał powyżej krzaka, za którym się czaił. Wygrałem tedy zakład i mam nadzieję, że dotrzymasz przyrzeczenia. Gdybym był ja przegrał, nie wahałbym się ani na chwilę z oddaniem ci swej drogocennej pamiątki. Teraz ja stanę na waszem czele, towarzysze. Uformujcie pochód tryumfalny na miejsce walki, gdzie sława moja dosięgła ostatecznych granic i gdzie wygrałem wspaniały zakład!
Co do wyniku tego zakładu, to bynajmniej głowa mnie o to nie bolała. Byłem z góry przekonany, że wygrałem ja i że „uwieńczony sławą” i nagrodą Fe-