Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/80

Ta strona została przepisana.

a jak wy go nazywacie, panem z grubą głową; naraziłem cię więc na tę przyjemność i to mnie zupełnie zadowala. Radbym tylko wiedzieć, czy miałbyś chęć kiedykolwiek jeszcze stanąć naprzeciw takiego potwora?
— Przenigdy! Od jego wzroku krew ścina się w żyłach; ma się uczucie, jakoby ciało z człowieka opadło, a pozostały tylko kości.
— Tak jest, bojaźliwość i trwoga wywoływa w duszy podobne uczucia. Na szczęście ja nie straciłem zimnej krwi, lecz gdybym był poddał się i ja trwodze, wówczas źle byłoby z nami wszystkimi.
— Otóż to, effendi. Nie może mi się wprost w głowie pomieścić, jak śmiałeś postąpić w ten sposób. Lew rzuca się na mnie, a ty, widząc to, starasz się zwrócić jego uwagę na siebie i pomimo, że zachowałem się wobec ciebie bardzo wrogo, wystawiasz na niebezpieczeństwo własne życie. Czy wasza religia nakazuje postępować w ten sposób?
— Nie. Prawy chrześcijanin przebacza nawet najzapalczywszemu wrogowi, ponieważ Chrystus, Syn Boży, nakazał nam nawet kochać nieprzyjaciół. Żebym jednak miał dać się pożreć dzikiemu zwierzowi dlatego jedynie, aby ocalić życie muzułmanina, tego nasza religia bynajmniej nie wymaga. Ja w tym wypadku postąpiłem sobie nietyle jako chrześcijanin, ile jako człowiek, jako strzelec i myśliwy, którego nawet tego rodzaju żarłoczny drapieżca nie mógł wytrącić z równowagi. A zatem zabiłem lwa jako myśliwy, a jako chrześcijanin jestem skłonny pogodzić się z tobą w zupełności. Oto wszystko, co miałem powiedzieć na twoje zapytanie.
— Mnie się zdaje, że to wszystko jedno, z jakiego stanowiska uratowałeś mi życie, z pobudek chrześcijańskich, czy też ogólno-ludzkich; tak czy owak, tobie zawdzięczam ocalenie i proszę cię, abyś mnie objaśnił, czem i jak mogę naprawić swój błąd bodaj w setnej części.
— Ależ tu i mowy niema o jakimś błędzie z twej