Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/81

Ta strona została przepisana.

strony. Jabym był zastrzelił zwierza nie w ten, to w inny sposób. Ze skierowałem go w swoją stronę w chwili, gdy zamierzał się na ciebie, to było to tylko dziełem przypadku, który ciebie do niczego nie zobowiązuje. Mnie zależało przedewszystkiem na tem, aby zwierz przybrał jak najdogodniejszą dla mego celu postawę. Zresztą ja sobie zabiorę skórę lwa i ta nagroda wystarczy mi najzupełniej.
— Mogę cię pojąć dostatecznie tylko wówczas, gdybym przypuścił, że jedynie z pobudek dumy odrzucasz podziękę człowieka, który cię obraził. Musisz jednak wiedzieć, że i ja posiadam poczucie honoru, które mi wzbrania cofnąć się zupełnie. Namyślę się i mam nadzieję, że znajdę sposobność wyświadczenia ci przysługi, do przyjęcia której będziesz wręcz zmuszony. Ty wcale nie wiesz, komu uratowałeś życie. Później, gdy dowiesz się coś więcej o mnie, przekonasz się, że obowiązany ci jest cały islam, cały Wschód.... Ale oto, zdaje mi się, mój wielbłąd. Co się z nim stało?
— Fesarah go postrzelił, myśląc, że to lew.
— A to durny osioł! Trwoga go oślepiła. Czy zwierzę ciężko ranione?
— O, ciężko, nie może nawet wstać i, jeżeli pozwolisz, uwolnię je od cierpienia jednym celnym wystrzałem.
— Po jakiego licha chcesz marnować tak drogocenny na pustyni proch i ołów? Zostawmy bydlę w spokoju, zginie samo bez twej pomocy.
— Byłoby to okrucieństwem. Zwierzę jest tak samo bożem stworzeniem, jak człowiek.
— Rób, jak ci się podoba, nic nie mam przeciwko temu! Ale co ja pocznę teraz bez zwierzęcia na pustyni? Miałżebym wędrować dalej pieszo?
— Głupstwo, podaruję ci wielbłąda, bo mamy ich dość. Zdobyliśmy je przecie dzisiejszego wieczora. Teraz trzeba zawlec lwa do obozu, bo chciałbym zdjąć zeń skórę.