Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.2.djvu/84

Ta strona została przepisana.

honor, i przekonam cię, że będę postępował tak, jak on tego wymaga.
— O cóż więc idzie? Oddałem starca w twoje ręce i rób, co chcesz, ale tylko ty sam. Innym niewolno go ani tknąć, bo wiadomo ci, że i żołnierze mają pretensye. Raz jeszcze powtarzam, że ty jedynie jesteś uprawniony do osądzenia winowajcy. Nim jednak przedsięweźmiesz cokolwiek, muszę go wybadać, jak ci o tem dobrze wiadomo.
Zbliżyliśmy się obaj do Abd Asla, który słyszał całą tę naszą rozmowę i wiedział, co mu grozi. Rysy jego twarzy były tak skamieniałe i nieruchome, że niepodobna było wywnioskować, jakiego jest usposobienia i czy wogóle boi się, czy też nie.
— Wiesz już, co cię czeka — oznajmiłem mu. — Uczyń tedy rachunek sumienia i pojednaj się z Allahem!
— Kto mnie zabije, ten będzie mordercą — syknął, jak rozdrażniona żmija.
— A, możesz sobie myśleć i mówić, co ci się żywnie podoba, to cię wcale nie uratuje. Za kilka chwil przejdziesz przez es sired, most śmierci, i dlatego radzę ci, byś uporządkował sprawy swego sumienia, a może Allah będzie dla ciebie łaskawy.
— Ja nie potrzebuję żadnej łaski. Tępić niewiernych razem z ich poddanymi nie jest żadnym grzechem, lecz zasługą, za którą Allah sowicie wynagradza.
— Ha, skoro wedle twoich poglądów śmierć pod nożem jest łaską, to co ja na to poradzę. Ty zresztą nastawałeś nie tylko na moje życie jako chrześcijanina, ale miałeś zamiar mordować tych oto wiernych muzułmanów, a dalej wiesz dobrze, że reisowi effendinie grozi wielkie niebezpieczeństwo i z tego przed Allahem w żaden sposób się nie wyłgasz. Wymagam więc od ciebie, abyś się pozbył tej winy, a uczynić to możesz bardzo łatwo, gdy wyjawisz przedemną, co grozi reisowi effendinie.
— Pluję na ciebie i na śmierć! — odparł, wykrzywiając twarz szyderczo. — Dni moje policzone są przed