Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/11

Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ I.
Straceni.


Jak wspomniałem poprzednio, obraliśmy sobie za cel maijeh Semkat, co po polsku oznącza zatokę rybią. Wnioskując z tej nazwy, mieliśmy nadzieję, że znajdziemy tam istotnie obfitość ryb, któremi żywić się będzie można doskonale. Do odbycia drogi na miejsce trzeba było trzech dni; potem należało udać się dalej lądem. W jaki jednak sposób? czy pieszo przez tę bagnistą okolicę? Byłoby to bardzo uciążliwe i zabrałoby dużo czasu. Więc jechać wierzchem? No, tak, ale na jakich zwierzętach? W strefie tej niema ani wielbłądów, ani koni, które w żaden sposób nie dają się tu zaaklimatyzować i giną wkrótce marnie. Mieszkańcy tych okolic muszą się posługiwać daleko mniej szlachetnem zwierzęciem „wierzchowem" od arabskiego rumaka lub „okrętu pustyni“, a tem jest — wół.
Zwierzęta te przystosowują się wybornie do warunków klimatycznych nad bagnistym górnym Nilem. Są silne, pojętne, posłuszne i zwinne, co należy przypisać długoletniej tresurze jednej i tej samej rasy. Oczywiście używają ich także i do przewożenia ciężarów.
Gdybyśmy mogli wynająć te zwierzęta, to oszczędzilibyśmy czasu, co dla nas było bardzo korzystne. Ibn Asl potrzebował na przebycie wytkniętej drogi dwudziestu dni; ponieważ był w podróży pięć dni, dotarłby więc do przeznaczonego miejsca po upływie piętnastu dni. My jednak mogliśmy się dostać do Wagundy w dziesięciu dniach i w tym wypadku zyskali-