Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/120

Ta strona została przepisana.

wach powiadomiłem naczelnika Djangów o swoim planie, na który zgodził się on bez wahania, poczem zabrałem obu młodzieńców wraz z ich dulcynejami i poszliśmy do Ibn Asla.
Opryszek odzyskał już przytomność i usiłował uwolnić się od knebla, Oczywiście daremnie. Poprawiliśmy mu więzy, a następnie rozkazałem młodzieńcowi z okularami, aby go strzegł, jak oka w głowie. Oświadczył mi na to, że wyrzekłby się raczej swych okularów i narzeczonej, a nie pozwoliłby łotrowi uciec.
Upewniwszy się, że ambitny młodzieniec i dwie młode damy dopilnują jeńca uczciwie, zabrałem z sobą Agadiego i tłómacza i postanowiłem zaprowadzić naczelnika potajemnie do Djangów, aby objaśnił swych ziomków, co im groziło ze strony Ibn Asla, — sam zaś zamierzałem dostać się w tymże czasie z tłómaczem do środka namiotu przez ową wykrojoną w nim przezemnie dziurę i być w pogotowiu, gdy Djangowie napadną na białych asakerów.
Najważniejszem teraz było dla nas zadaniem niewidocznie, bez jakiegokolwiek szmeru, zbliżyć się do obozu. Nie przedstawiało to wielkich trudności, gdyż znałem dobrze teren i rozkład obozowiska.
Ku wielkiemu zadowoleniu przekonałem się, że do tej chwili nie spostrzeżono nas; po uciążliwym marszu spali twardo wszyscy, nie wyłączając... warty.
Podsunęliśmy się na czworakach tak blizko legowisk, że można było rozróżnić białe ubrania Djangów. Naczelnik zbudził pierwszego z brzegu i szepnął mu kilka słów do ucha. W pierwszej chwili zagadnięty chciał się porwać z miejsca, lecz się rozmyślił i za chował spokój. Naczelnik zbudził po kolei drugiego, trzeciego i kilku następnych, wzywając ich, żeby podawali wiadomość towarzyszom i byli gotowi do uderzenia na asakerów..
— Idź już do namiotu, effendi — rzekł naczelnik. — Moi ludzie będą wnet powiadomieni o wszystkiem