W izbie był jeden tylko gość. Siedział z opartymi na stole łokciami i ujętą w dłonie głową; prawdopodobnie spał, lub przynajmniej drzemał. Tuż przed nim stała gliniana butelka i dwa również gliniane kubki. Z tych to naczyń gość i gospodarz pili jeszcze przed chwilą raki, i to właśnie było powodem, że ten ostatni zrobił na mnie wrażenie człowieka, którego należało poddać próbie 109-ej sury.
Według mniemania gospodarza, gość jego był bardziej od niego pijany. Gdyśmy weszli, śpiący podniósł nieco głowę i popatrzył na nas. Spojrzawszy mu bystro w oczy, przyszedłem do wniosku, że jednak nie jest pijany; przynajmniej z wejrzenia nie można go było o to posądzić. Myliłem się ja, czy też mylił się gospodarz? A może nasz nieznajomy maskował się zręcznie. i w takim razie musiał mieć w tem jakiś interes? Nikt się nie zdziwi, że wydało mi się to podejrzanem, gdy weźmie pod uwagę, ile przygód i niebezpieczeństw przeszedłem w ciągu wieloletnich swych podróży. W takich okolicznościach wyrabia się w sobie pewnego rodzaju instynkt i niezwykłą wraźliwość na wszelkie choćby najbardziej błahe zjawiska w otoczeniu. I dzięki właśnie temu instynktowi, jako też owej wraźliwości, żyję dziś jeszcze, pomimo, że na całem ciele mam liczne blizny od zadanych mi ran.
Ów drzemiący, zagadkowy dla mnie człowiek ubrany był po kurdyjsku. Na głowie miał skórzaną czapkę, której krysy były tak powyginane w kilku miejscach ku dołowi naksztalt dziobów, że czapka owa przypominała polipa morskiego, wyciągającego ku dołowi oślizgłe swe macki. Ubranie rzekomego Kurda składało się ze skórzanych spodni i bluzy, głęboko na piersiach wyciętej, Z krótkimi po łokcie rękawami, z pod których wysuwały się żylaste ręce. Na nogach miał obuwie, podobne do tego, jakie noszą turyści w górach. Czy miał ów obcy jaką broń za pasem, nie mogłem na razie zauważyć, bo siedział za stołem; obok tylko leżała długa prymitywna flinta. Sądząc
Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/139
Ta strona została przepisana.