Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/141

Ta strona została przepisana.

— A długo chcecie tu zabawić?
— Cztery dni.
— Dacie mi po dziesięć piastrów dziennie. A za wikt...
— Już my sobie wikt sporządzimy sami — przerwał Halef. — Idzie nam teraz głównie o nasze konie. Jeżeli się zgodzisz, byśmy je tu wprowadzili, dostaniesz razem po dwadzieścia piastrów za dzień. Zgódź się bez zbytnich ceremonii, bo zapewne nie miałeś jeszcze gościa, któryby ci płacił tak suto.
Oberżysta zgodził się oczywiście na warunki, mimo pozornego sprzeciwu, okazanego z początku, a towarzysz jego od butelki, ów gość podejrzany, dał się nam uprosić do pomocy w ustawieniu ścian, poczem Halef wprowadził konie, a umieściwszy je odpowiednio, kupił za dwa piastry kurę, zabił ją, oskubał, nadział na rożen i począł piec na ogniu. Ja tymczasem na jednej z wolnych ścian ruchomych, ułożonej na ziemi, rozesłałem koc i, położywszy się, patrzyłem przez szparę na ludzi, którzy tu przychodzili podziwiać tak dostojnych gości, co mogli sobie pozwolić na kosztowny zbytek umieszczenia koni w izbie mieszkalnej. Zwracali się też z zapytaniami w tej sprawie do Halefa, który odpowiadał niechętnie a pogardliwie i z wielką przesadą. Gdy zaś wypowiedział moje nazwisko, ów gość w skórzanej czapce podniósł się nagle i zapytał:
— Czy to istotnie Emir Kara Ben Nemzi Effendi, który ongi uwolnił od nieprzyjaciół cały szczep Haddedinów?
— Tak jest! to ten sam nieporównany wojownik, którego dotychczas nie zmógł żaden wróg i który sam jeden, wpośród ciemnej nocy, wyśledziwszy lwa, zabił go celnym strzałem w oko.
— I za to otrzymał on od Mohammeda Emina, szejka Haddedinów, tego wspaniałego wierzchowca w podarunku?
— Tak jest.
— Czy to ten właśnie rumak znajduje się tu za ścianą?