Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/147

Ta strona została przepisana.

odzyskać pieniądze! muszę... za wszelką cenę! Wiem już, jak postąpić, i tak będzie najlepiej. Pobiegnę do nezanuma[1] i opowiem mu wszystko; to mądry, doświadczony człowiek i sprytniejszy nietylko od ciebie, ale od nas obu razem. On natychmiast dopomoże mi do odzyskania pieniędzy. ldę do niego... idę zaraz...

I rozgorączkowany wybiegł z izby, a Halef wybuchnął za nim niepowstrzymanym śmiechem.
— Słyszałeś, sidi, jakie pojęcie ma o tobie gospodarz? Czy wpadłbyś na myśl żądania pomocy od zwierzchnika gminy Khoi, który przewyższa cię mądrością o całe niebo. No, no! niech im Allah dopomoże szczęśliwie, ale mnie się zdaje, że pieniądze przepadły i szukać ich to szukać ziarnka piasku, rzuconego w jezioro.
Pomimo, że głupiec nie miał do mnie zaufania, żal mi go było, tembardziej, że w tych okolicznościach nie mogłem mu nic poradzić. Ze spokojnem jednak sumieniem człowieka, mającego dobre zamiary, położyłem się za przegrodą i oczekiwałem powrotu gospodarza.
Po upływie godziny posłyszeliśmy parskanie koni na dworze. Halef wyszedł zobaczyć i, powróciwszy po chwili, rzekł:
— Nasze usługi uznane zostały za zbyteczne, sidi. Nezanum z gospodarzem i kilkoma innymi ludźmi pojechali na wschód, bo w tym kierunku podobno złodziej umknął. Życzę im wszystkim szczęśliwej podróży... Opowiadałeś mi nieraz, że ziemia jest kulistą bryłą; otóż, chcąc się dowiedzieć, czy ścigający złapali złodzieja, musielibyśmy tu pozostać aż do chwili, gdy powrócą, ale od zachodu, kulę ziemską naokoło objechawszy...

W tych ironicznych słowach mieściło się bardzo trafne rozumowanie małego Halefa, który, prawdę

  1. Naczelnik gminy.