Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/150

Ta strona została przepisana.

czyńcy, którzy się tego dopuścili, byli jak najsurowiej ukarani.
— Któż cię tutaj mógł obić?
— Psy, które sterczą tam, za tą przegrodą. Jesteś tu gospodynią, więc możesz im rozkazać, aby powyłazili stamtąd.
— Wątpię bardzo, aby mię usłuchali — rzekła z zakłopotaniem. — Nie należą oni do tego domu; są to obcy, którzy zamieszkali u nas czasowo tylko.
— Obcy? Tem gorzej. Od kogoś z miejscowych ludzi zniósłbym może tego rodzaju zniewagę, ale od jakichś przybłędów przenigdy! Co to za jedni?
— Jeden z nich jest emirem effendim z Zachodu, a drugi hadżim. Nazwisko jego jest tak długie, że żadną miarą nie mogłam go zatrzymać w pamięci.
— A niechże sobie będzie dłuższe jeszcze tysiąc razy, to mi wszystko jedno... Łajdacy muszą być przykładnie ukarani! Każdy zwykły śmiertelnik wie, że zniewagę czynną można tylko krwią zmazać; ja zaś, człowiek wyższy ponad szary tłum ludzki, ulubieniec Allaha, potomek proroka i badacz drogi, wiodącej do nieba, tembardziej muszę mieć za zniewagę zadośćuczynienie. Wywołaj więc natychmiast tych łotrów, abym mógł ich ukarać...
— Poprosić mogę, ale nie wiem, czy się to na co przyda — rzekła kobieta, zbliżając się do przegrody.
Zbytecznem jednak było wzywać nas, bo Halef wyskoczył na środek izby z batogiem w ręku i, stanąwszy tuż przed obcym, rzekł:
— Oto jestem, ja, hadżi z długiem nazwiskiem. Jeżeli żądasz zadośćuczynienia, jestem gotów dać ci je, ale tylko w taki sposób, jak to czynię w podobnych wypadkach, co może być dla ciebie bardzo nieprzyjemne... Poznałeś zresztą przed chwilą dokładnie moją metodę zadośćczynienia...
„Ulubieniec Allaha“ był to młody, mniej-więcej trzydziestoletni mężczyzna o wyglądzie ascetycznym i pięknych rysach twarzy, z długą brodą. Mogłem go