Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/152

Ta strona została przepisana.

knie , nie spotkałem się nigdzie... Moje zaś imię brzmi: Hadżi Halet Omar Ben Hadżi Abul Abbas Ibn Hadżi Dawud al Gossarah!
Wędrowny kaznodzieja, słysząc to kilometrowe nazwisko, cofnął się krok w tył, zrobił minę wielce zdziwionego i zapytał:
— Hadżi Halef Omar? Więc należysz do szczepu Haddedinów?
— Tak.
— Ty więc jesteś owym zuchem, który podróżował z pewnym niewiernym effendim, co zwyciężył w „Dolinie stopni" wszystkie ludy, nastawające na Haddedinów? nieprawdaż?
— Tak jest.
— I wiesz zapewne, gdzie się znajduje obecnie ów chrześcijanin?
— Wiem.
— Gdzież go więc szukać?
— Tam, za przegrodą.
Sali Ben Akwil cofnął się jeszcze krok w tył, podniósł ręce w górę z wielkiego zdziwienia, i omal nie uwierzyłem, że zdziwienie to jest wyrazem przyjaźni dla mnie.
— Jak się on nazywa? — zapytał.
— Jest to sławny i niezwyciężony Emir Hadżi Kara Ben Nemzi Effendi.
— Sahi, sahi!... istotnie, istotnie! słyszałem to nazwisko.
Chciał coś mówić jeszcze, ale połknął słowa, będące już, jak to mówią, na końcu języka, i począł chodzić po izbie od kąta do kąta, jakby namyślając się nad czemś. Otrzymana o mnie wiadomość poruszyła go widać do głębi, wywołując jakieś postanowienie, bo robił wrażenie silnie podnieconego. Niebawem zwrócił się znowu do Halefa ze słowami, ale w innym już niż dotychczas tonie:
— Słuchaj, Hadżi Halef Omar! Obiłeś mię, a więc wyrządziłeś zniewagę, która jedynie śmiercią mogłaby