Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/181

Ta strona została przepisana.

się koniec-końców wydostał w ten sposób z ruchomej jego masy i w opłakanem nad wszelki wyraz ubraniu, z którego już nie łachmany, ale strzępy na mnie zostały, skierowałem się przedewszystkiem ku zawieszonemu na drzewie i wierzgającemu nogami Halefowi. Aby mię jednak tu, u samego celu, nie porwała nanowo fala ludzka, uczepiłem się najbliższej gałęzi i ze zwinnością wiewiórki wdrapałem się po niej na grubszy konar topoli. Teraz dopiero, nabrawszy tchu po zbytnim wysiłku, byłem w możności rozejrzeć się wokoło.
O kilka kroków od drzewa pracowała z całym rozmachem straszliwa maszyna, miotając w różnych kierunkach ciałami ludzkiemi i nie troszcząc się o całość ich kości. Maszyna ta była właśnie ową tulumbą!
Z początku, patrząc na smutne skutki, jakie sprawiało zbliżenie się do tego potworu, patrzyłem nań z prawdziwym respektem. Atoli niebawem, przyjrzawszy się bliżej machinie, wybuchnąłem serdecznym śmiechem, a wraz ze mną śmiał się i Halef, pomimo, ze wisiał w niezbyt wygodnej pozycyi.
Zazwyczaj wrazie powstania pożaru na wsi gasi się go wodą, i to jest rzecz zupełnie naturalna i usprawiedliwiona. Ale równocześnie z wybuchnięciem pożaru powstaje we wsi zamęt, — ludzie tłoczą się w najciaśniejszych przejściach oraz uliczkach, jak rozhukane fale morza, — i to stanowi następstwo drugie, również naturalne i usprawiedliwione, jako przesłanka do urobienia sobie pojęcia o następstwie trzeciem. Nasz europejski majster nie zdołałby rozwiązać należycie tego zadania; on przedewszystkiem starałby się skonstruować przyrząd do gaszenia ognia — i jego zdaniem sprawa skończona. Inny problemat jednak, bardziej złożony, miał przed sobą wynalazca tulumby. Dla większego skupienia myśli w pomysłowej swej głowie wetknął on palec w dziurkę od nosa i rozumował: „Na co się przyda sikawka, zapomocą której puszcza się na ogień strumienie wody, jeżeli z powodu ciżby w ludzkiej nie można sikawki tej dostawić na miejsce