Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/202

Ta strona została przepisana.

— No, nie mam w tej chwili na myśli skręcenia karku, ale ów... „szczebiot".
— Nie drwij! Allah, zamiast ust ludzkich, dał ci wróbli dzióbek, i to ci wystarcza. ja zaś, jeżeli w rozmowie z tobą posługuję się wytwornym stylem, czynię to jedynie z poszanowania dla twej uczoności, i nie powinieneś wyśmiewać mię z tego powodu. Jesteś wprawdzie niezwykle odważny i bardzo pomysłowy w fortelach, ale przecie zdarza ci się popełniać od czasu do czasu błędy. To też winieneś wdzięczność Allahowi, że z wielkiej swej łaski dał ci mnie za towarzysza i sługę, który ci nieraz bywa pomocą. A błogosławioną jest owa chwila, gdyś mię poznał, nietylko dla ciebie, lecz i dla mnie, gdyż przymioty twoje wynoszą mię ponad wszystkie puste głowy zwykłych śmiertelników, a nawet ponad twoją.
Mały hadżi był bardzo obraźliwy i w razie zadraśnięcia go czemkolwiek nie darowywał nikomu, nawet mnie. Gdy się czem uczuł dotknięty i począł perorować, przyjmowałem to zazwyczaj milczeniem, i gniew jego ulatniał się zarówno prędko, jak się pojawiał; dobre jego serce i przywiązanie do mnie nie dozwalały mu dąsać się zbyt długo.?
Tak było i teraz. Po chwili zobopólnego milczenia, jakie nastąpiło po wybuchu, popatrzył mi badawczo w twarz i zapytał tonem zakłopotania:
— Co ci się stało, sidi? Milczysz, jakby cię mowa moja nie interesowała. A przecie płynęliśmy już pełnymi żaglami po wartkich nurtach dysputy... Czy może obraziłem cię niebacznie jakiem słowem?
— Nie, Halefie; myślałem tylko o owych zdolnościach, które cię tak znacznie wynoszą nade mnie...
— Nad ciebie? Ależ ja wcale nie miałem tego na myśli! Jeżeli mówiłem o swoich przymiotach, to tak samo, jakbym mówił o twoich, bo przecie tyś je we mnie rozbudził i udoskonalił. Dziękuję też codzień Allahowi we wszystkich pięciu modliwach, że dał mi poznać cię na pustyni... No! Czy będziesz się gniewał na mnie?