Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/223

Ta strona została przepisana.

Ale skąd mu przyszło do głowy podobne barbarzyństwo? Czy są tu istotnie niedźwiedzie?
— Są! Szejk obmyślił wszystko zawczasu i dlatego też wyłącznie przybył aż tutaj, aby obu jeńców rzucić na pastwę niedźwiedziom. Jego wojownicy polowali niedawno w tym lesie i wykryli jaskinię niedźwiedzicy tuż koło muzallah. Znaleźli też w okolicy, w dziuple jednego z drzew, rój pszczół, Otóż, o ile dobrze zrozumiałem to, co mówiono w obozie, szejk wysłał dziesięciu Kelurów po ów miód, a wysmarowawszy nim obnażone ciała obu skazańców, mają ich powiązać i zawlec do kaplicy; aby zaś zwabić do niej niedźwiedzia, pokładą na wabika na drodze z muzallah do jaskini plastry miodu, no i w ten sposób bestya trafi na przeznaczone dia siebie ofiary...
— Allah! — westchnął Halef. — Ci Kelurowie to skończone łotry! Jak myślisz, sidi? czyby nie należało nam ratować nieszczęśliwych skazańców, nie zważając już na to, że są naszymi wrogami?...
Za te słowa miałem ochotę uścisnąć małego zucha. Ratować Akwila, który podszczuł przeciw nam Kelurów, i ratować jego syna, który tak niedawno zawinił względem nas jeszcze bardziej, bo urządził zamach na nasze życie!... Tak! mój poczciwy towarzysz był tylko z tytułu muzułmaninem, ale w sercu posiadał więcej szlachetnych uczuć, niż tysiące moich europejskich współwyznawców!
Z dalszego opowiadania oberżysty dowiedziałem się, co następuje:
Kelurowie zwinęli dziś rano obóz z obawy przede mną; okoliczność zaś, że dostali w swe ręce dwu Bebbejów, zmusiła ich do tem szybszego marszu. Chcieli oni jak najprędzej załatwić się z jeńcami i sprawić im oddawna już obmyśloną śmierć. Czekali na tę zabawę z wielkiem upragnieniem wszyscy Kelurowie, ilu ich tylko było w obozie. Obecnie w pobliżu kaplicy odbywają właśnie sąd nad znienawidzonymi jeńcami, którzy krwią swoją mają odpowiedzieć za cały swój szczep.