Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/259

Ta strona została przepisana.

niedźwiedzie górskie nie opuszczają swego legowiska natychmiast po nadejściu wieczora. Co prawda jednak, zapach miodu może ich wywabić z kryjówki wcześniej, a przytem radbym wiedzieć, co ci nieszczęśliwcy mówią ze sobą, znajdując się w tak beznadziejnem położeniu. Chodźmy więc, a ostrożnie.
— No, kryć się bardzo nie potrzebujemy, bo jest ciemno i możemy nie obawiać się, aby nas spostrzeżono.
— Tak ci się tylko zdaje. Z obozu Kelurów widać dobrze kaplicę, i niezawodnie w tej chwili oczy wszystkich skierowane są na nią; a że wewnątrz pali się lampa, więc Kelurowie zobaczyliby nas natychmiast, skoro tylko stanęlibyśmy bądź w oświetlonych drzwiach, bądź w otworach okiennych; ostro zarysowane na jasnem tle postacie nasze byłyby natychmiast dostrzeżone z daleka. Musimy więc iść bardzo ostrożnie, a ty postępuj tuż za mną i czyń to samo, co ja.
— Ależ rozumie się, sidi. Należałoby tylko prosić Allaha, by nam poszczęścił w tak niebezpiecznej wyprawie. Ty wiesz, sidi, że ja się niczego nie boję; serce moje w chwili niebezpieczeństwa uderza spokojnie, jak zawsze, a ręka trzyma nóż z taką pewnością, jakby miała krajać baraninę, oczywiście upieczoną. Mam więc nadzieję, że powrócimy szczęśliwie, bez przysporzenia sobie nowych dziur w ciele, już dostatecznie podziurawionem. Módlmy się jednak! A' udu billah min esz szejtan er ragim... przed złym szatanem szukam ucieczki u Allaha. On mię ochroni i ciebie również, effendi!
Byłem pewny, że mały modlił się nie z pobożności, — a jednak sam westchnąłem również do Boga, gdyż, pomimo całego mego doświadczenia i odwagi, nie lekceważyłem niebezpieczeństwa, jakie w tych niezwykłych warunkach zawisło nad głowami naszemi. Wszak szliśmy nie na zabawę, lecz przeciw potężnemu przedstawicielowi zwierząt drapieżnych, a niedźwiedź kurdyjski pod względem zajadłości nie ustępuje w ni-