Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/261

Ta strona została przepisana.

czarnia skazańców trwała jak najdłużej. Nieszczęśliwi byli tak oblepieni miodem, że aż ściekał im z twarzy i wogóle z ciała.
Przypomniałem sobie w tej chwili, jak to Indyanie ze szczepu Pueblo chowają swoich umarłych. Przywiązują oni zwłoki do grubego pala, który wbijają w ziemię, zazwyczaj na górze. Zgroza przejmuje podróżnego na widok takich zwłok, sterczących gdzieś nad skałami. Całe stada gawronów obsiadują je i rozszarpują!... A tu, w muzallah, nie martwe zwłoki, lecz żywe ciała mają uledz temu samemu...
Obaj Bebbejowie, przekonawszy się, że nie zdołają własnemi siłami wydostać się z okropnego położenia, wpadli w apatyę i tylko od czasu do czasu westchnął głęboko jeden lub drugi. Dopiero po niejakimś czasie stary Akwil zaklął tak okropnie, że słowa te nie nadają się nawet do powtórzenia.
— Nie potępiaj Kelurów, lecz raczej samego siebie — rzekł mu syn. — Oni przecie wykonywają tylko zemstę, do której ty ich zmusiłeś.
— Ba, ale czemu mszczą się w tak okropny sposób? Czyżby rozstrzelanie nas nie było dla nich dostatecznem zadośćuczynieniem?
— O nie! Bo przypomnij sobie: czy byłeś wobec nich przed dwoma laty względniejszy? Zamiast zastrzelić pojmanego Kelura, zakopałeś go żywcem do jamy, aby tam zginął śmiercią głodową. Jeżeli dziś mamy zginąć śmiercią jeszcze straszniejszą, to Szir Samurek postąpił sobie zupełnie mądrze i sprawiedliwie... oczywiście w stosunku do ciebie tylko, bo ja nic mu nie zawiniłem; wówczas, gdy zgładziłeś w jamie owego człowieka, przebywałem w Kahirze, a więc nie było mię nawet w Kurdystanie, i doprawdy nie wiem, jak Allah mógł dopuścić do tego, aby syn odpowiadał tak srodze za głupotę ojca swego!
— Prawo zemsty krwi przechodzi z pokolenia na pokolenie; jest ono prawem Allaha, i nie powinieneś szemrać przeciw temu.